Wczesnym rankiem w sobotę 4 lutego doszło do starcia między imigrantami, a lewakami zrzeszonymi wokół tzw. niezależnego projektu mieszkaniowego Scherer 8 w berlińskiej dzielnicy Wedding. Około 20-30 uzbrojonych w kije baseballowe i żelazne pręty członków kurdyjskiego gangu, nazywającego siebie „Street Fighters”, wtargnęło do budynku i zniszczyło sprzęt, umeblowanie, wybiło szyby oraz poturbowało kilka osób. Napastnicy wycofali się do swojej siedziby znajdującej się po przeciwnej stronie ulicy dopiero, gdy usłyszeli nadjeżdżającą policję wezwaną przez mieszkańców Schererstrasse. Po przybyciu na miejsce w siedzibie gangu policjanci zastali jedynie trzydziestoośmioletniego Ahmeda A., domniemanego przywódcę grupy, oraz dwie inne osoby. Lokatorzy zaatakowanego squatu odmówili składania wyjaśnień. Kolejnej nocy dwóch muzyków z mającego grać w lokalu zespołu zostało pobitych przez ten sam kurdyjski gang.

Przyczyną zajść była rzekomo próba wymuszenia pieniędzy „za ochronę„ od osób mieszkających przy Schererstrasse 8. Policja twierdzi, że „Street Fighters” znani są z działalności przestępczej opierającej się właśnie na wymuszeniach oraz handlu narkotykami. Ahmed A. ma bogatą kartotekę obejmującą wiele lat działalności kryminalnej, był także ostatnio hospitalizowany po głośnym w Niemczech starciu z Hell’s Angels (znana grupa motocyklowa).

Niemiecka skrajna lewica pozostaje w szoku po tym zajściu. Na blogu Scherer 8 możemy znaleźć rozpaczliwą prośbę o wspieranie „projektu” na odległość i w żadnym razie nie pojawianie się w jego okolicach. Na tej samej witrynie dopiero po ośmiu dniach pojawiło się oświadczenie mające sprawiać wrażenie treściwego, jednak pozbawione wszelkich wyjaśnień co do tła zajścia czy jego szczegółów i opierające się głównie na krytyce mediów, także niezależnych i pokrewnych ideowo. Der Tagesspiegel donosi o całkowitej zmianie taktyki i pełnym zaskoczeniu wśród działaczy „antyrasistowskich”, którzy nie potrafią poradzić sobie medialnie z przeciwnikiem innym niż ugrupowania prawicowe. Lewacy nie udzielają wywiadów, ani nie zabierają publicznie głosu w tej sprawie w obawie przed byciem posądzonymi o rasizm czy ksenofobię.

Nie są to pierwsze kłopoty, które „antyrasiści” i „antyfaszyści” mają z imigrantami i kolorowymi. W samych Niemczech powszechne są wizyty niezbyt skorych do płacenia imigrantów w lokalach „kultury alternatywnej” na Kreuzbergu. W USA, przy okazji zamieszek na tle rasowym w Cincinnati w 2001 roku, pobitych zostało wielu białych działaczy antyrasistowskich próbujących przyłączyć się do murzyńskich protestów. Znany jest także przypadek z kraju zdominowanego przez polityczną poprawność w absurdalnej postaci, czyli Szwecji. W Rosengårdzie, opanowanej przez kolorowych imigrantów dzielnicy Malmö, „antyfaszyści” próbujący przeprowadzić akcję solidarnościową spotkali z przemocą i szykanami ze strony mieszkańców.

na podstawie: Der Tagesspiegel, Nordwest Zeitung Online

 

Zobacz również:

Dania: działacz na rzecz multikulturalizmu obrzucony kamieniami przez imigrantów