Publicysta Jakub Wiech postanowił wziąć się za temat niezwykle kontrowersyjny w środowisku polskiej prawicy. Teoria o antropogenicznym ociepleniu klimatu, delikatnie mówiąc, nie cieszy się wśród niej popularnością, będąc częścią wszechobecnego „lewackiego spisku”. Tymczasem autorowi w całkiem przekonujący sposób udało się udowodnić, dlaczego prawa strona otwierając się na ekologiczne tematy może powstrzymać naprawdę groźne pomysły lewicy.

Pisząc swoje „Globalne ocieplenie. Podręcznik dla Zielonej Prawicy” Wiech zapewne wiedział, że raczej nie znajdzie poklasku zwłaszcza wśród konserwatywno-liberalnych doktrynerów. Wśród polskiej prawicy pokutuje bowiem przekonanie, że ekologia sama w sobie jest „lewacka”, a normy środowiskowe są elementem spisku osławionych „dzieci bogatych rodziców pijących sojowe latte”. Na całe szczęście publicysta wzniósł się na nieco wyższy poziom niż autorzy podobnych komentarzy, dlatego na książkę składają się merytoryczne i wyważone treści odnoszące się do problemu globalnego ocieplenia.

Czy można wierzyć nauce?

Oczywiście publikacja zaczyna się od samego przedstawienia argumentów przemawiających za teorią o antropogenicznym ociepleniu klimatu. Wiech podaje więc dokładne dane dotyczące wzrostu średnich temperatur, wskazując dodatkowo na ich praktyczne konsekwencje w postaci występowania anomalii pogodowych niespotykanych dotychczas dla wielu regionów świata, kurczenia się zasobów wodnych, topnienia lodowców czy spadku produkcji żywności.

Potencjalne skutki zmian klimatycznych są jednak doskonale znane nawet przeciwnikom wspomnianej teorii, bo „straszy się” nimi już od paru ładnych lat. Wątpliwości po szeroko pojętej prawej stronie budzi więc głównie wiarygodność naukowców zajmujących się opisywaną tematyką. Wiech odpowiadając na tego typu wątpliwości podkreśla, że teoria powstała w oparciu o pomiary temperatur. Co więcej, dzięki działalności paleoklimatologów możliwe jest nawet określenie średnich temperatur mających miejsce nawet kilka milionów lat temu.

Dodatkowo Wiech wskazuje na istniejący konsensus naukowy wobec całego zagadnienia. Tak naprawdę żaden z poważnych naukowców nie neguje więc zmian klimatycznych, zaś dotychczasowe prognozy krytyków opisywanej teorii nie sprawdzały się. Nie wspominając już o tym, że wśród przeciwników walki z globalnym ociepleniem dominują specjaliści z dziedzin innych niż klimatologia.

Spisek jest gdzie indziej

Autor „Podręcznika dla Zielonej Prawicy” zdaje sobie doskonale sprawę, że wielu prawicowców podobne zapewnienia nie przekonają. Konsensus naukowy można przecież ich zdaniem kupić, a naukowcy mogą specjalnie fałszować badania. Oczywiście Wiech stara się przekonywać, iż do takich samych wniosków doszli klimatolodzy reprezentujący różne państwa mające na dodatek różnorodne systemy polityczne, tym niemniej i to można zrzucić na karb spisku.

Zapewne z tego powodu publicysta zbija koronny argument przeciwników teorii o globalnym ociepleniu, czyli forsowanie jej przez wpływowe lobby biznesowe. Według Wiecha jest wręcz przeciwnie – to przeciwnicy wspomnianego konsensusu naukowego przez lata mogli liczyć na wsparcie biznesu. Nieprzypadkowo zresztą do dzisiaj intensywne kampanie propagandowe w tej kwestii prowadzą politycy amerykańskiej Partii Republikańskiej i wspierające ją media.

Dużą rolę w negowaniu zmian klimatycznych odegrali chociażby bracia Koch, czyli miliarderzy posiadający firmę Koch Industries. Zajmuje się ona tymczasem branżami o wysokiej emisji CO2. Nic więc dziwnego, że przez lata byli oni hojnymi donatorami różnego rodzaju instytutów, które wcale nie w oparciu o fakty naukowe atakowały obrońców środowiska. Kochowie są zresztą tylko wycinkiem ogromnego biznesu zainteresowanego torpedowaniem transformacji energetycznej.

Niebezkrytyczny 

Niezwykle interesująca wydaje się być część książki poświęcona argumentom przemawiającym za stworzeniem „Zielonego Konserwatyzmu”. Wiech przypomina, że prawica w swojej historii miała spore zasługi dla ochrony środowiska, uznając je za element tradycji i czując obowiązki wobec planety w związku z przekazywaniem jej kolejnym pokoleniom. Proekologiczne działania były więc nawet elementem polityki prawicowych liberałów pokroju Margaret Thatcher i Ronalda Reagana.

Zdaniem autora opisywanej książki jest to tylko jeden z argumentów przemawiających za tym, aby prawica szerzej zainteresowała się ekologią. Według Wiecha może ona bowiem hamować rzeczywiście groźne pomysły lewicy, do których zalicza on chociażby jej walkę z elektrowniami jądrowymi. Pod tym względem to lewica zajmuje zresztą antynaukowe postawy, bo dzięki energii atomowej możliwe jest ograniczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery.

Wiech jest także zdecydowanym krytykiem działalności lewicowych organizacji ekologicznych, w tym zwłaszcza osławionego Greenpeace’u. Jego zdaniem to właśnie idiotyczne pomysły aktywistów tego typu ruchów zniechęcają społeczeństwa do zajęcia się przyszłością planety, wzbudzając również niechęć samej prawicy do tematyki ochrony środowiska. Ponadto autor wskazuje na niedorzeczność inicjatyw pokroju wyłączania światła z okazji „Dnia Ziemi”.

Łyżka dziegciu 

Publicysta w swojej książce nie zawsze jest jednak przekonujący. Rozdział dotyczący samych naukowych dowodów na istnienie globalnego ocieplenia wydaje się być zbyt ogólnikowy. Na dodatek Wiech porusza w nim wątki, które powtarza później w dalszej części książki. Z drugiej strony skrótowe potraktowanie niezwykle zawiłego tematu można wytłumaczyć publicystycznym i popularnonaukowym charakterem książki.

Najsłabszym elementem „Podręcznika dla Zielonej Prawicy” wydaje się być faktyczny brak odniesień do kosztów transformacji energetycznej. Proekologiczne hasła są oczywiście szczytne, jednak pojawia się pytanie czy zostaną zaakceptowane przez społeczeństwa, gdy okażą się zbyt kosztowne. Polscy odbiorcy prądu już zresztą przekonują się, że transformacja przez wiele lat będzie uderzać ich po kieszeni.

Z pewnością publikacja Wiecha jest kolejną ważną cegiełką do prawicowej dyskusji o ochronie środowiska. Zwłaszcza, że porusza temat niezwykle kontrowersyjny wśród szeroko pojętej prawej strony. Pojawia się jednak w tym kontekście pytanie, czy jest ona gotowa na wyjście poza utarte schematy i teorie spiskowe?

M.