oscypkiWydawać by się mogło, że głupawe dyrektywy Unii Europejskiej są tylko zbiorem absurdów spisanych gdzieś daleko w Brukseli, jednak bez większego wpływu na życie w Polsce. Niestety, coraz częściej okazuje się, że to nieprawda.

Przekonał się o tym pewien góral trudniący się wyrobem oscypków. Ów baca w zgodzie z tradycją przechodzącą z ojca na syna produkował oscypki i dorabiał na życie sprzedając je turystom. Sielanka trwała do chwili pojawienia się w okolicy inspektorów, którzy ze zgrozą odkryli, iż właściciel oscypków nie zdobył wymaganego przez Unię Europejską certyfikatu na ich produkcję i co za tym idzie, jego działalność jest nielegalna.

O sprawie zostały poinformowane odpowiednie instytucje, co zaowocowało wszczęciem śledztwa przez zakopiańską prokuraturę. Efektem może być nawet 5 lat więzienia dla górala, który śmiał prowadzić ten przestępczy proceder wbrew prawu UE. Taki jest właśnie maksymalny wymiar kary za produkcję i handel produktami rolnymi, „chronionymi” unijnym certyfikatem.

Zbigniew Lis, będący szefem zakopiańskiej prokuratury rejonowej, poinformował, iż „postępowanie dotyczy bacy, który swoją bacówkę i punkt handlowy prowadził w powiecie tatrzańskim”. Wniosek o rozpoczęcie postępowania wniosła Inspekcja Jakości Handlu Artykułów Rolno-Spożywczych i jest to pierwsza taka sprawa w tegorocznym sezonie pasterskim. Lis oznajmił również, że „podczas kontroli inspektorzy ujawnili, że baca, nie posiadający unijnego świadectwa, wyprodukował 70 oscypków i 700 redykołek”.

Aby wyprodukować legalny oscypek, baca musi poddać kontroli sposób w jaki jest on produkowany. Kontrola sprawdzi recepturę i sposób wytwarzania oraz kształt produktu, porównując go ze specyfikacją zapisaną w unijnych przepisach. Jeśli czujne oko urzędnika nie wykryje odchyleń od normy to baca dostanie certyfikat i dopiero po tej procedurze nabędzie prawo do nazywania swojego oscypka oscypkiem i sprzedawania go pod tą nazwą.

Prawdopodobnie wyrobem oscypków zajmuje się około 100 baców, z czego około połowa jest „przestępcami”, gdyż unijnych certyfikatów nie posiada.

Sprawy przeciw góralom zajmującym się wytwarzaniem serów z owczego mleka bez odpowiednich zezwoleń – bez których doskonale radzili sobie ich ojcowie, dziadkowie, czy pradziadkowie – co roku trafiają do sądu, jest ich po kilka rocznie i zazwyczaj kończą się ukaraniem „przestępcy” karą grzywny, a czasem zwykłym umorzeniem.

na podstawie: wgospodarce.pl / parezja.pl