newfemen2Chyba najbardziej znaną obecnie na świecie grupą feministyczną jest ukraiński, skandalizujący FEMEN, organizujący protesty, których charakterystycznym elementem są rozebrane aktywistki. Czy na pewno aktywistki? Może powinno się pisać pracownice FEMEN? Zagraniczne podróże działaczek FEMENu i zawsze gotowe zaplecze medialne dla ich protestów niejednemu obserwatorowi przywodzi na myśl to, że jest to grupa sponsorowanych kobiet mająca robić szum wokół danych tematów. A są to tematy, za którymi w polityce i mediach stoją poważne lobby, np. aktywiści homoseksualni czy lobby aborcyjne.

Protesty FEMENu skierowane są przeciwko kościołom, religiom i ich wyznawcom, przeciwko tym, którzy nie godzą się i protestują przeciwko aborcji, promowaniu homoseksualizmu a także przeciwko konkretnym politykom czy środowiskom politycznym. Ich akcje odbywają się w różnych europejskich miastach, co daje do zrozumienia, że organizacja nie jest środowiskiem ubogim.

Dziennikarka jednej z ukraińskich stacji telewizyjnych postanowiła przeprowadzić dziennikarskie śledztwo i jako ochotniczka zgłosiła się do FEMENu, uczestniczyła w ich protestach i nagrywała wszystko ukrytą kamerą. Jak się okazało, bycie „aktywistką feministyczną” to całkiem dobrze płatna praca. Przy okazji „aktywistki” mają swoje medialne pięć minut. Jak opisuje to dziennikarka, przez kilka tygodni uczono ją profesjonalnego PR, przyciągania uwagi dziennikarzy, agresywnego demonstrowania oraz umiejętności wcielenia się w rolę ofiary po ewentualnych zajściach spowodowanych ich prowokacjami.

Debiut dziennikarki odbył się w Paryżu, gdzie swoją placówkę otworzył FEMEN. Tam po raz pierwszy wzięła udział w zorganizowanym przez nie proteście. Przelot i zakwaterowanie w Paryżu opłacił FEMEN, podobnie jak taksówki, wyżywienie, usługi wizażystek i zakupy. Na każda działaczkę wydano tysiąc euro dziennie. Każda z „aktywistek” otrzymuje także miesięczną wypłatę ok. tysiąca dolarów, co przewyższa prawie trzykrotnie zarobki na Ukrainie. Całkiem poważne koszty to także utrzymywanie biur organizacji w Kijowie i Paryżu.

Kto stoi za działaniami FEMENu można się domyślać. Mniejsza o osoby prywatne występujące w roli sponsorów, ale biorąc pod uwagę ideologiczną linię i tematykę ich działalności wnioski zdają nasuwać się same. Środowisko tak rozchwytywane medialnie siłą rzeczy stałoby się obiektem głębszych analiz i prób odpowiedzi na  nasuwające się pytanie „kto za tym stoi?”. Jednak opisując akcje FEMENu media nie spekulują, przekaz podany jest tak, jak w zamyśle FEMENistek.

Akcje FEMENu:

Pracownice (tak je nazywajmy) FEMENu brały udział w wielu akcjach w Europie, zawsze przyciągając dużą uwagę mediów. To, że ich akcje są upolitycznione, a działania skierowane na wsparcie danych środowisk nie ulega wątpliwości.

10 grudnia 2011 FEMENistki nawiedziły Mińsk. Po ich akcji przed budynkiem KGB w świat poszła poruszająca wiadomość o zaginięciu ich trzech „aktywistek”. Miały paść ofiarą tortur ze strony KGB i białoruskiej milicji. Wszczęto dramatyczną akcję, w którą zaangażowano media i pracowników ukraińskiej ambasady na Białorusi, oraz ukraińskiego MSZ. Jednak te, zdawać by się mogło, traumatyczne przeżycia nie zniechęciły nieustraszonych feministek. Na Białorusi protestowały za „wolnością dla więźniów politycznych”, wpisując się w schemat opisywania Białorusi jako reżimu przez mainstreamowe media. Protest w Mińsku odbył się w rocznicę wygranych przez Aleksandra Łukaszenkę wyborów.

FEMEN nie ukrywa swoich sympatii dla Julii Tymoszenko, Unii Europejskiej i Zachodu. Dzięki akcji FEMENu w mediach zaznaczyła swoją obecność także białoruska opozycja, która symbolicznie wręczyła feministkom kwiaty i przeprosiła za przykrości, jakie spotkały ich z rąk milicji i KGB.

Przeciwko komu jeszcze protestowały pracownice FEMENu? 9 grudnia 2011 pojawiły się w Moskwie, skąd światowe media szeroko relacjonowały protesty opozycji przeciwko władzom. Jednak ich obecność i aktywność nie została tam zauważona. W listopadzie 2010 protestowały przed irańską ambasadą w Kijowie przeciwko karze śmierci dla Sakineh Mohammadi-Ashtiani, oskarżonej o cudzołóstwo i zamordowanie męża. Tym razem zrezygnowały z pokazywania piersi, przyniosły kamienie i klęcząc krzyczały „Nie zabijaj!”. Do ambasadora Iranu krzyczały „Wyjdź tu morderco”. Pod ambasadą obiecały pojawić się kiedyś w Iranie, jednak do tej pory nie udało im się tam dotrzeć.

Dotarły za to do Paryża, gdzie przy okazji głośnej sprawy szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Dominika Strauss-Kahna, postanowiły odegrać rolę obrończyń wykorzystywanych kobiet. Pokrzyczały tam o nim, o erotycznych zabawach Silvio Berlusconiego i romansie Billa Clintona. Przeciwko Berlusconiemu protestowały też pod włoską ambasadą w Kijowie. Tam zaznaczyły dokładnie swoje polityczne upodobania, zaznaczając wyraźny sprzeciw wobec Janukowycza („Jesteśmy przeciwko Berlusconiemu ponieważ tu, na Ukrainie mamy taką sama sytuację z Janukowyczem” – mówiły działaczki FEMENu). To, że nikt nie słyszał, aby Janukowycz kiedykolwiek organizował „bunga-bunga” nie miało tu żadnego znaczenia.

Od ukraińskich feministek dostało się także papieżowi. Dotarły one na Plac Św. Piotra, gdzie wymachiwały, oprócz nagich piersi, także plakatem z napisem „Wolność dla kobiet”. Jak tłumaczyły, protestowały przeciwko „papieskiej propagandzie patriarchalnej”. Na miejscu zostały zatrzymane i spędziły cztery godziny na komisariacie policji, co też, oczywiście, uwypuklono w relacjach medialnych. Odgrywanie roli ofiary jest bardzo ważne w podobnej działalności. Podobną taktykę stosuje m.in. środowisko homoseksualne czy organizacje zrzeszające zawodowych „antyfaszystów”.

Jednak większość akcji FEMENu ma miejsce na Ukrainie. Przyglądając się im zwrócimy uwagę na to, że pod ostrzał ich krytyki nigdy nie dostawali się politycy „pomarańczowych”. Nigdy nie dostało się Wiktorowi Juszczence czy Julii Tymoszenko. Akcje FEMENu przybrały na sile po zwycięstwie Janukowycza. FEMENistki są, oczywiście, gorącymi zwolenniczkami przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. Żądania natychmiastowej „integracji” Ukrainy z UE wysunęły np. podczas Dnia Europy w marcu 2010.

FEMENistki stały się szczególnie aktywne po aresztowaniu Julii Tymoszenko. Staniki ściągane są w jej obronie wyjątkowo często. Ciekawym aspektem ich działalności jest fakt, że przeciwko ich aktywności na Ukrainie nigdy nie została wszczęta żadna sprawa karna (czy to dotycząca publicznego rozbierania się, czy niszczenia mienia, czy nielegalnych protestów).

Jednym ze (znanych) sponsorów FEMENu jest amerykański biznesmen, potentat medialny Jeff Sunden, który posiada także kilka mediów na Ukrainie. Pomimo, że oficjalnie oświadczył on, iż nie utożsamia się w pełni z akcjami FEMENistek, obserwacja celów ich ataków może prowadzić do interesujących wniosków. Politycy i środowiska przychylne Zachodowi, USA i Unii Europejskiej mogą być spokojni, że nie zostaną wzięci na celownik półnagich feministek.

Ajwaj