Rosyjskie władze krytycznie odniosły się do ostatnich działań Turcji, która słowami prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana grozi Syrii interwencją wojskową. Moskwa podkreśliła, że wspierając rząd w Damaszku uczestniczy jedynie w operacji antyterrorystycznej, a nie w masakrowaniu ludności cywilnej, co zarzucała jej Ankara.

W ostatnich dniach Tureckie Siły Zbrojne (TSK) próbują powstrzymać ofensywę Syryjskiej Armii Arabskiej (SAA) w prowincji Idlib. Czynią to głównie poprzez ustanawianie swoich punktów obserwacyjnych na drogach dojazdowych do miast, a także przez przerzucanie sprzętu wojskowego w celu pomocy „rebeliantom”. Dodatkowo Erdoğan używa swoich standardowych gróźb wobec syryjskiego wojska.

Jednocześnie turecki prezydent ma za złe Rosji, że ta wspiera operację wojskową prowadzoną przez SAA poprzez przeprowadzanie nalotów lotniczych. Według Erdoğana, Rosjanie poprzez swoje działania „nieustannie atakują cywilów, dokonują masakr i przelewają krew”. Ponadto zagroził on atakowaniem syryjskich żołnierzy, jeśli nie wycofają się oni z kolejnych zajmowanych przez siebie terenów.

Na słowa tureckiej głowy państwa zareagował rzecznik rosyjskiego rządu, Dmitrij Pieskow. Skrytykował on stanowisko Erdoğana, ponieważ rosyjskie lotnictwo wraz z syryjskim wojskiem ma zwalczać „tylko terrorystów”. Co więcej, Moskwa zarzuca Ankarze łamanie dotychczasowych porozumień dotyczących w Idlib, a także pogarszanie sytuacji poprzez wysyłanie pomocy militarnej dla dżihadystów.

Bezpośrednie turecko-rosyjskie rozmowy w Ankarze zakończyły się fiaskiem, podobnie jak telefoniczna rozmowa Erdoğana z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Samo kontynuowanie operacji w Syryjskiej Republice Arabskiej krytykuje turecka opozycja. Szef Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Kemal Kılıçdaroğlu sprzeciwia się konfliktowi zbrojnemu z syryjskim sąsiadem, traktując sytuację w Idlib jako temat zastępczy.

Na podstawie: france24.com, ria.ru.

Zobacz również: