Jednym z fundamentów każdego totalitaryzmu, każdego zniewalającego Systemu jest centralizm informacyjny i monopol na „prawdę”. Władza eliminuje i ucisza wszelkie przejawy i próby szerzenia faktów innych niż oficjalne i zgodne z linią polityczną reżimu. Brunatny i czerwony totalitaryzm korzystały z mało wysublimowanych form eliminacji niewygodnej opozycji – przy odrobinie szczęścia delikwent lądował na długie lata w więzieniu. Jeśli jednak miał pecha, od razu był prowadzony „pod stienku” i uciszany raz na zawsze. Dzisiejsze demoliberalne reżimy korzystają z o wiele bardziej wyszukanych form. Siewcy niewygodnych faktów doświadczają – tylko i aż – ostracyzmu. Nie są eliminowani fizycznie, ale ośmieszani, prezentowani w jednoznacznie negatywnym świetle, a taki wizerunek jest utrwalany przez niemal wszystkie mainstreamowe media, niezależnie od ich orientacji wewnątrz demokratycznego, pozornie pluralistycznego Systemu. Taka strategia jest o wiele przebieglejsza niż eliminacja fizyczna. Zwrócili na to uwagę głównie zachodnioeuropejscy lewicowi badacze języka, mniej więcej w połowie zeszłego stulecia. Na ich spostrzeżeniach opiera się niemal każdy demoliberalny reżim dzisiejszej Europy.

Eliminacja fizyczna wiąże się wszak ze zniknięciem opozycjonisty – zazwyczaj w niewyjaśnionych okolicznościach. To zwraca uwagę i może na dłuższą metę rodzić niechęć do reżimu korzystającego z fizycznych środków eliminacji, a także spowodować zdecydowany opór. Wystarczy przyjrzeć się, jakiego typu reżimy borykają się ze zorganizowanym oporem fizycznym. Tego typu przypadki mamy dzisiaj głównie w Azji i Ameryce Południowej, gdzie wciąż korzysta się z fizycznej eliminacji opozycji, a władza opiera się często na prymitywnym i krwawym terrorze. W Europie, a szczególnie na jej zachodzie, takie środki to ostateczność i rzadkość. Reżimy europejskie opanowały techniki zniewolenia nowej generacji. Takie techniki działają długofalowo, są mechanizmem samonapędzającym się, a także są pozbawione negatywnych dla władzy skutków w postaci oporu wywołanego oburzeniem z powodu krwawych represji. Współczesne techniki eliminacji z przestrzeni publicznej są do bólu humanitarne, łagodne, nierepresyjne. Chociażby rzekome wyzwolenie Polski spod PRLowskiego jarzma było de facto zamianą metod manipulacji, a co za tym idzie, zamianą systemu na odpowiadający doskonalszym technikom manipulacji. Demokracja liberalna, w przeciwieństwie do „demokracji ludowej”, poprzez o wiele bardziej niejednoznaczny wizerunek władzy i o wiele bardziej rozmyte jej ośrodki, daje możliwość sprawiania pozorów pluralizmu i wolności słowa. To pozwala na kontrolę wzajemnej walki różnych, skłóconych odłamów opozycji wewnątrz nienaruszonego systemu, a nie walkę jednego, w miarę skonsolidowanego i zewnętrznego skrzydła opozycji z jasno określonym Systemem. Środowiska i ośrodki stojące za kontrolą procesu „transformacji ustrojowej” krajów takich jak Polska nie zmieniają się jednak. Mają one zasięg globalny i krok po kroku zmieniają „stare” reżimy. Te nie są już dzisiaj przystosowane do nowoczesnych technik manipulacji, doskonalonych w dużej mierze przez niezależnych naukowców wywodzących się ze środowisk lewicowych, mających złudzenie dobrze wykonanej pracy i działania na rzecz „postępu”. Postęp sprowadza się jednak głównie do źle pojętej globalizacji, faktycznego ograniczania praw jednostki pod pozorem liberalizmu i walki o prawa człowieka, a także tworzenia jednolitego bloku niemal identycznych organizacyjnie państw, będących przez to o wiele łatwiejszymi w kontroli.

Francuski filozof Michel Foucault postawił w swych pracach istotny akcent na wagę wykluczenia w procesie zdobywania i utrzymywania władzy. Jak działa nowoczesna eliminacja pozasystemowej opozycji na zasadzie wykluczenia? Jest to wykluczenie symboliczne. Po pierwsze, nie używa się eliminacji fizycznej. Stosunkowo rzadkie są w Europie (szczególnie zachodniej) przypadki zamykania antysystemowych opozycjonistów w więzieniach, a jeśli już taki scenariusz ma miejsce, wyroki są zazwyczaj dość łagodne. Po drugie, eliminacja przez wykluczenie jest rozłożona w czasie i nie następuje od razu, ale równocześnie jej efekty są naprawdę długotrwałe. W przeciwieństwie do jednorazowej likwidacji fizycznej, wykluczenie opozycjonisty z przestrzeni publicznej wykorzystuje tegoż opozycjonistę jak samonapędzający się mechanizm propagandowy. Do człowieka lub stronnictwa, które stało się celem dla władzy (państwowej i współgrających z nią mass mediów) przylega powoli łatka np. oszołoma, niedzisiejszego, śmiesznego, niebezpiecznego, ekstremisty itd. itd. – możliwości jest wiele i wszystko zależy od tego, kogo trzeba ośmieszyć i wykluczyć. Każde kolejne wystąpienie takiego opozycjonisty będzie zgodnie z projektem wykluczenia znowu i przez coraz większą liczbę osób odbierane jako śmieszne, skrajne, czy po prostu głupie – z powodu określonego nadanego mu wizerunku już egzystującego w przestrzeni publicznej. Delikwent będzie dawał mediom i władzy kolejne powody do jeszcze bardziej zdecydowanego i jaskrawszego etykietowania go w taki a nie inny sposób. Działalność polityczna opozycjonisty będzie obracać się przeciwko niemu samemu tym bardziej, im bardziej będzie się on starał pozostać w przestrzeni publicznej i w dalszym ciągu przekonywać do swojej racji (czyli propagować na swój sposób skreśloną już ideę). Ta racja będzie już jednak miała swój określony, narzucony przez massmedia status, który utrzymuje się przez długi czas, podtrzymywany skrzętnie przez ośrodki władzy (głównie mass-media). Do utrzymania konkretnej fikcji potrzebne jest bowiem z jednej strony wykluczenie niewygodnego opozycjonisty, ale przy założeniu, że z drugiej strony pozwoli się mu egzystować gdzieś na peryferiach systemu i da mu sporadyczne okazje do zaistnienia, a tym samym utrzymania negatywnego wizerunku. Kontrolowana opozycja to istotny element podtrzymania modelu „kultury zagrożenia”. Źródłem zagrożenia może być na przykład „nietolerancja”, „środowiska antydemokratyczne”, „terroryzm” lub „prawicowy ekstremizm”. W każdym przypadku potrzebny jest zewnętrzny lub peryferyjny ośrodek myśli odmiennej od linii reżimowej, która legitymizuje władzę reżimu. Wszelkie jej posunięcia, a nawet odstępstwa od ogólnie przyjętych reguł działania usprawiedliwiane są wyższą koniecznością walki np. z „wrogiem wolności/demokracji” etc.

Na jakich natomiast środkach i zabiegach opiera się współczesna manipulacja, prowadząca do dobrowolnego zniewolenia? Głównie na zabiegach językowych, opisanych przez lewicowych badaczy dyskursu. Do takich środków, kryjących się za powierzchownym „informacyjnym” planem wiadomości w mass-mediach, można zaliczyć: generalizacje, hiperbolizacje, tworzenie nierozerwalnych negatywnych zbitek słownych, gra na emocjach i traumach, wszelkiego rodzaju presupozycje etc.

Pierwszym lepszym przykładem dla powyższych wywodów niech będzie działalność ogólnie pojmowanego polskiego ruchu narodowego przed wojną i obecnie. Wówczas mieliśmy do czynienia z względną równowagą w przestrzeni publicznej – demokracja parlamentarna była dopiero w powijakach, mass-media dopiero raczkowały (i to bardziej w USA niż w Europie), badania nad sposobami wykorzystania dyskursu do walki politycznej miały się rozpocząć dopiero w kolejnych dekadach. Nie było zatem de facto innej możliwości wykluczenia przeciwnika z przestrzeni publicznej, poza eliminacją fizyczną, bądź zmasowanym atakiem w ówczesnej prasie. Ten drugi sposób był jednak w dużej mierze skazany na nieporozumienie, głównie z powodu wspomnianej równowagi w rozłożeniu typów ideologicznych w społeczeństwie. Jak sprawa wygląda natomiast dzisiaj? Demokracja liberalna kontroluje niemal każdy element życia społecznego a mass-media sprawnie współgrają z Systemem. Nie byłoby tu żadnej różnicy względem totalitaryzmów takich jak nazizm czy komunizm, doszły jednak dwa doskonale zazębiające się trybiki reżimowej machiny, które na dzień dzisiejszy wyrosły na główne elementy napędzające demokrację liberalną. Po pierwsze mowa o czwartej władzy, czyli mass-mediach, będących de facto już pierwszą władzą o wiele silniej oddziałującą na społeczeństwo niż sama w sobie władza państwowa i jej elementy represji takie jak policja i służby. Po drugie mowa także o trwających od lat 60-tych ubiegłego wieku badaniach nad dyskursem, z których jasno wynikają konkretne wnioski dotyczące sposobu, w jaki można utrwalić w przestrzeni publicznej pewien fikcyjny model prawdy, która staje się prawdą numer jeden, obowiązującą i niepodważalną. Wróćmy zatem do ruchu narodowego i jego wykluczenia. Przed wojną wykluczenie w przestrzeni publicznej, poza kulą od komunisty w ciemnej alejce, bądź Berezą Kartuską, nie mogło się dokonać w żaden inny sposób. Przeciwnicy narodowców mogli co najwyżej liczyć na zniechęcenie endeków, czy narodowych radykałów. Dzisiaj natomiast, w dobie społeczeństwa informacyjnego, bronią w walce (w tym przypadku z nacjonalistami) stała się właśnie informacja, fakt. Jest to oczywiście za każdym razem fakt zmanipulowany, po liftingu, bądź nawet po gruntownej reorganizacji. Tak łatwo, kilkoma uderzeniami w klawisze, np. z pokojowej manifestacji setki przeciwników Unii Europejskiej zrobić „demonstrację środowisk neofaszystowskich”, lub „wystąpienie nielicznych środowisk eurosceptycznych”, po czym poprzeć artykuł starannie dobranym zdjęciem najmniej reprezentatywnego członka demonstracji, o aparycji degustatora tanich trunków. Taka informacja dociera za sprawą mass-mediów do milionów odbiorców. Prawdę zna najwyżej kilkaset osób, które były naocznymi świadkami wydarzeń. Rachunek jest prosty. Podobnie, manifestacja środowisk narodowo-katolickich przeciwko promocji homoseksualizmu w przestrzeni publicznej może zostać przedstawiona jako atak bojówek na bezbronnych piewców tolerancji i wolności, a pierwszy lepszy (i zwykle przypadkowy) agresywny kontrdemonstrant jest na najlepszej drodze do stania się bohaterem pierwszych stron portali i gazet. Dziennikarska pogoń za sensacją w kombinacji z odgórnymi wytycznymi dotyczącymi sposobu relacjonowania wydarzeń owocuje całkowicie zniekształconym, jakkolwiek starannie zaplanowanym odbiorem faktów przez przeciętnego czytelnika gazety bądź portalu informacyjnego.

Podsumowując, sukces w wykluczeniu niewygodnej opozycji opiera się na dwóch filarach: wstępnym wykreowaniu negatywnego wizerunku wykluczanego opozycjonisty za pomocą wielopłaszczyznowej manipulacji faktami oraz późniejszym utrzymaniu tegoż wizerunku już przy wykorzystaniu okazji stwarzanych przez samego opozycjonistę. Dokonuje się to głównie na poziomie językowym, w komunikatach i komentarzach medialnych zredagowanych tak, aby czytelnik odebrał je na jeden, z góry zaplanowany przez redaktora sposób.

Trzeba oczywiście mieć na uwadze, że wspomniane badania (dotyczące dyskursu i wykorzystania słowa dla określonych celów politycznych) wciąż trwają. Z każdą dekadą techniki manipulacji nieświadomymi masami będą doskonalsze i obejmować będą środki, które nie śniły się największym dyktatorom XX wieku. Globalizacja postępuje, a rozwój technik manipulacji w połączeniu z rozwojem internetu rozpędza ten proces szczególnie intensywnie. Prawdopodobnie jedynym narzędziem sprzeciwu wobec informacyjnego totalitaryzmu demokracji liberalnej i mass mediów jest idea wolnych i niezależnych mediów, dziennikarstwa obywatelskiego, sprawozdawczości oddolnej i rozproszonej. W dobie internetu te metody mają niesamowitą siłę nośną, a potencjalny target to, w zależności od skali przedsięwzięcia, niemal 100% wykształconego społeczeństwa, zdolnego do aktywności polityczno-społecznej, a tym samym sprzeciwu wobec demoliberalnego totalitaryzmu.