Jak podaje The Independent, UEFA tak bardzo przejmuje się losem niebiałych kibiców na tegorocznych mistrzostwach w Polsce i na Ukrainie, że postanowiła stworzyć dla nich „bezpieczne miejsca”. Rzekomym powodem takich obaw mają być „silne powiązania pomiędzy kibicami piłkarskimi i skrajnie prawicowymi ugrupowaniami politycznymi”.

Football Against Racism in Europe (FARE), twór pod auspicjami UEFA, tworzy dziesiątki „bezpiecznych miejsc” w centrach miast, barach, restauracjach i okolicach stadionów na terenie całej Ukrainy. Pewna ilość „bezpiecznych miejsc” będzie również utworzona w Polsce.

Strefy dla kolorowych kibiców będą oznaczone między innymi plakatami oznajmiającymi, że dane miejsce jest bezpieczne dla wszystkich ras, „różnorodność jest mile widziana”, a „rasistowskie i homofobiczne” zachowania nie będą tolerowane. W takich miejscach kolorowi kibice będą również mogli bezpiecznie oglądać spotkania mistrzostw – z dala od stadionów i rezydujących tam „ekstremistów”. Z kolei lokalni kibice będą zachęcani do okazywania niebiałym gościnności, czy wręcz do chronienia ich na wypadek „rasistowskich ataków”. Pomysł nie tyle śmiały, co szalony.

Strefy bezpieczne dla niebiałych będą monitorowane przez oficjeli FARE kolaborujących z policją. W przerwach pomiędzy meczami, aby kolorowi i inni różnorodni przybysze nie mogli się nudzić, będą organizowane różnorodne (a jakże) imprezy i aktywności pod wspólnym hasłem „Szanujmy Różnorodność, Futbol Jednoczy”. Zostanie również uruchomiona 24-godzinna „czerwona linia”, gdzie niebiali i oczywiście różnorodni fani będą mogli się dowiedzieć o „najnowszych rasistowskich incydentach podczas mistrzostw, a także których miejsc i barów należy w Polsce i na Ukrainie unikać”. W skrócie: antyrasistowskie nowinki na telefon.

Piara Powar, głowa FARE stwierdził: „Chcemy stworzyć spokojne i bezpieczne środowisko dla wszystkich fanów niezależnie od ich rasy. Istnieją poważne przesłanki w związku z rasizmem w futbolu w takich krajach jak Ukraina i ten turniej jest świetną okazją aby je wyartykułować”. Dodał również: „tworzenie bezpiecznych stref może wydawać się ekstremalnym rozwiązaniem, ale nie chcemy pozostawiać niebiałych fanów futbolu samych sobie podczas podróży na mistrzostwa”.

Przy okazji inicjatywy FARE można się między innymi dowiedzieć, że „niemal każdy klub w ukraińskiej ekstraklasie posiada zorganizowane grupy skrajnie prawicowych kibiców powiązanych ze skrajnie prawicowymi i neonazistowskimi partiami”; „transparenty z rasistowskimi i neonazistowskimi sloganami są normą na meczach, tak jak i rasistowskie obelgi pod adresem czarnych graczy”; również, że dwa lata temu około 1000 osób demonstrowało przed towarzyskim meczem Ukrainy i Chile, domagając się usunięcia wszystkich zagranicznych graczy z ukraińskich klubów. Zagranicznych, znaczy również białych z białych europejskich krajów, a wszystko na rzecz ukraińskiej młodzieży. Tym jednak chyba żaden FARE’owski propagandzista nie zaprzątnął sobie głowy.

Przytacza się również w planach pewnie „zatrważające”, a w praktyce prawdopodonie mocno naciągane (jak zawsze w przypadku straszenia „rasizmem”) statystyki, jak np. 184 „rasistowskie występki” na Ukrainie w 2007 roku, czy kosmiczną wręcz liczbę 12 (niemal holokaust!) morderstw na tle rasowym, jaka miała miejsce w 2008 roku. Dziwnym trafem, nikt nie wydaje setek tysięcy euro na strefy wolne od przemocy stróżów prawa, a Ukraina jest liderem jeśli chodzi o niewyjaśnione śmierci w wyniku pobicia podczas przesłuchań lub zatrzymań na komisariatach i takie informacje obiegają Ukrainę niemal każdego tygodnia. Oficjele i aktywiści FARE zupełnie nie przejmują się również agresją lewicowych bojówek, które rokrocznie pozostawiają za sobą krwawy ślad w postaci trupów młodych patriotów. Tyle danych ocierających się o liczby kilkunastu czy kilkudziesięciu.

A co z bodaj największym w Europie alkoholizmem, co z narkomanią, prostytucją wśród nieletnich czy wręcz handlem żywym towarem i handlem „na organy”? To już nie są liczby dwucyfrowe, to na Ukrainie norma i codzienność, jednak nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, aby organizować konstruktywne akcje antyalkoholowe czy rozpowszechniać wiedzę związaną z narkotykami. W zamian za to mamy antyrasistowską szopkę, podlaną sosem „zagrożenia neonazizmem” i wzajemne poklepywanie się po ramionach (a kto wie czy nie również po pośladkach) opłacanych w grubych tysiącach euro hochsztaplerów i karierowiczów, którzy w życiu nie byli na meczu ligowym.

EURO 2012 pod względem sportowym będzie taką samą szopką odwracającą uwagę od istotnych spraw i dlatego też w Polsce, większość stadionowych fanatyków, żyjących swoją drużyną klubową z dnia na dzień, otwarcie i od wielu miesięcy zapowiada bojkot tej pokazowej imprezy. Z kolei kibicom reprezentacji PZPNu, goniącym za iluzją sukcesu w dziwacznych kapeluszach i z wymalowanymi twarzami jest wszystko jedno. Oni i tak zrezygnują po przysłowiowym „meczu o wszystko”, jeśli w ogóle będą znali wynik, zajęci degustacją specjałów w przerwie i robieniem sobie zdjęć na Facebooka. Oni zapewne nawet pochwalą inicjatywę piewców różnorodności – w końcu co za różnica, że ulicę dalej dzieciaki których nie stać na bilety będą sobie niszczyć zdrowie i życie sięgając po kolejną flaszkę. Ale przynajmniej będzie postępowo i tolerancyjnie, a w „bezpiecznych strefach” nikt nie obrazi murzyna.

SC