
Ponad 70 serwisów zostało bez ostrzezenia zablokowanych przez ICE (Immigration and Customs Enforcement), służbę podległą amerykańskiemu Departamentowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Po wejściu na zablokowane strony (np. serwis Torrent-Finder.com) ukazuje się lakoniczna informacja o blokadzie. Co istotne, strony zostały ocenzurowane bez jakiegokolwiek postępowania, skargi, czy wniosku, a blokada objęła dostęp do tych stron na całym świecie. Powstał zatem niebezpieczny precedens – rząd USA może wedle własnego widzimisię, ingerując w kompetencje ICANN (organizacji odpowiedzialnej za kontrolę ruchu w Internecie) w każdej chwili może zablokować niewygodne dla niego treści. Na razie uderzono głównie w strony związane z tzw. „łamaniem praw autorskich”, jednak, jak można się domyślać, jest to tylko pierwszy krok. Stopniowo takie sytuacje mogą zacząć przydarzać się coraz bardziej upolitycznionym podmiotom. Największym preblemem w zaistniałej sytuacji wydaje się być właśnie podlegość ICANN rządowi USA – mimo, że internet jest dobrem globalnym, mająca na niego ogromny wpływ i rezydująca w USA ICANN jest niezależna od jakiegokolwiek rządu poza własnym.