Komisarz Rady Europy do spraw człowieka opublikował sprawozdanie na temat szwedzkiej polityki imigracyjnej. Łotewsko-amerykański „obrońca praw człowieka” Nils Muižnieks wzywa w nim Szwecję do powrotu do polityki bardziej otwartych granic, która w ostatnich latach miała zostać zastąpiona przez ograniczenia dotyczące napływu obcokrajowców, a ponadto chce większego zaangażowania służb medycznych w określanie wieku osób już ubiegających się o udzielnie im zezwolenia na pobyt w Szwecji.

Przedstawiciel Rady Europy w wydanym przez siebie dokumencie docenia dotychczasowe zaangażowanie Szwecji, która dostarczała dotychczas pomoc osobom ubiegającym się o azyl i uchodźcom, szczególnie po wybuchu kryzysu imigracyjnego w 2015 roku. Ogółem od 2012 roku ten skandynawski kraj zarejestrował blisko 400 tysięcy przybyszów zgłaszających się o pozwolenie na pobyt, a tylko przed trzema laty było ich blisko 163 tysiące, zaś jedną trzecią z tej liczny stanowili uciekinierzy z ogarniętej wojną Syrii.

Szwecja przestała sobie jednak radzić z napływem tak dużej liczby osób, dlatego od dwóch lat stara się ona odchodzić od dotychczasowej polityki otwartych granic. Z tego powodu państwo przywróciło kontrole na granicy z sąsiednią Danią, a także szereg innych ograniczeń dotyczących osiedlania się imigrantów. Najważniejszą z przyjętych zasad jest wprowadzenie tymczasowych zezwoleń na pobyt, zamiast dotychczasowych stałych dokumentów.

To właśnie te ograniczenia nie spodobały się komisarzowi Rady Europy. Muižnieks zwraca się więc do szwedzkich władz o „hojniejszą politykę azylową” i przyjęcie większej ilości imigrantów, ponieważ wprowadzone przez nich zmiany mają być niepotrzebne. Dodatkowo krytykuje on zasady łączenia rodzin przebywających już w Szwecji imigrantów, bo mają one mocno ograniczać możliwość ściągania krewnych przez osoby potrzebujące pomocy, ale nie posiadające statusu uchodźcy.

Ponadto europejski komisarz uznał, że szwedzkie państwo powinno w większym stopniu skupić się na określeniu wieku nowych przybyszów, bo czyni się to obecnie przy pomocy zdjęć rentgenowskich, zaś sprawą powinni zając się również psycholodzy i antropolodzy. Jak dotąd blisko 80 proc. „dzieci pozostawionych bez opieki” okazało się być bowiem dorosłymi ludźmi.

Na podstawie: friatider.se, thelocal.se.