Niemiecki resort spraw zagranicznych nakazał usunięcie krzyża z zabytkowego ratusza w mieście Münster. W weekend odbyło się w nim spotkanie państw grupy G7, a chrześcijański symbol zdaniem niemieckiej dyplomacji mógłby urazić niektórych uczestników szczytu. Decyzja została potępiona przez działające u naszego zachodniego sąsiada wspólnoty wyznawców Chrystusa.

Stary Ratusz w Münster przy granicy Niemiec z Francją ma duże znaczenie historyczne. To właśnie w tamtejszej Sali Pokoju w 1648 roku wynegocjowano pokój westfalski, kończący wojnę trzydziestoletnią w Europie. Między innymi z tego powodu w dniach 3-4 listopada odbyło się spotkanie ministrów spraw zagranicznych najbardziej rozwiniętych i uprzemysłowionych państw świata.

Jeszcze przed wydarzeniem nakazano jednak usunąć z sali blisko 482-letni krzyż. Według pierwszych doniesień polecenie w tej sprawie miała wydać szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock z Zielonych/Związku’90, natomiast później media donosiły o decyzji podjętej przez pracowników resortu. Nie zmienia to jednak faktu, że został on zdemontowany, aby nie urazić uczuć religijnych niektórych uczestników spotkania.

Usunięcie symbolu chrześcijaństwa zostało potępione przez niemieckie wspólnoty religijne. Rada Kościoła Ewangelickiego w Niemczech uznała decyzję w tej sprawie za „całkowicie niezrozumiałe i groteskowe”. Diecezja Kościoła katolickiego w Münster zapowiedziała z kolei złożenie oficjalnej skargi do rządu federalnego w Berlinie.

Sprawa wywołała dyskusję na łamach niemieckich mediów religijnych. Zdaniem chrześcijańskiej agencji prasowej Idea to kolejny element „wojny kulturowej Zielonych przeciwko krzyżowi i chrześcijaństwu”. Dziennik „Die Tagespost” uważa to jednak za „biurokratyczny błąd”, który jest jeszcze groźniejszy od wojny kulturowej. Pokazuje bowiem „analfabetyzm religijny” i niezrozumienie znaczenia krzyża przez współczesne społeczeństwo.

Sama szefowa niemieckiej dyplomacji twierdzi, że krzyż został usunięty w wyniku błędu. Z tego powodu zarzucono jej manipulowanie opinią publiczną, bo na decyzji o jego zdemontowaniu ma widnieć właśnie jej podpis.

Na podstawie: cne.news, latestly.com.