Nowe niemieckie władze zachęcają Unię Europejską do podjęcia działań skierowanych przeciwko Telegramowi. Komunikator internetowy ma być zdaniem władz w Berlinie używany przez „ekstremistów”, dlatego domaga się skoordynowanych działań przeciwko niemu. Warto przypomnieć, że w Niemczech funkcjonuje niezwykle surowe prawo cenzurujące media społecznościowe.

Niemal natychmiast po przejęciu władzy przez socjaldemokratycznego kanclerza Olafa Scholza, za naszą zachodnią granicą zaczęto podnosić kwestię ocenzurowania kolejnego z mediów społecznościowych. Komunikator Telegram stał się bowiem popularny po wprowadzeniu coraz bardziej restrykcyjnej polityki przez portale pokroju doskonale znanego wszystkim Facebooka.

Niemieccy politycy przedstawili już szereg różnorodnych rozwiązań, które mają utrudnić społeczeństwu dostęp do Telegramu. Największą popularnością mają cieszyć się propozycje nakładania wysokich kar na właściciela komunikatora, a także jego blokowanie za pośrednictwem geoblokowania.

Liberalny minister spraw zagranicznych Niemiec Marco Buschmann twierdzi, że treści rozpowszechniane poprzez Telegram są „nie tylko obrzydliwe i nieprzyzwoite, ale także przestępcze”. Z jego usług mają bowiem korzystać „ekstremiści”, do których zalicza się również krytyków kolejnych obostrzeń uzasadnianych pandemią koronawirusa.

Między innymi z tego powodu Niemcy chciałyby, żeby sprawą funkcjonowania komunikatora zajęła się Unia Europejska. Skoordynowane działania na szczeblu międzynarodowym „zrobiłyby większe wrażenie” na jego właścicielach. Buschmann zauważa, że Telegramowi powinno teraz bardziej zależeć na dostępie do unijnego rynku, bo zaczął zarabiać na reklamach.

Jednocześnie szef niemieckiej dyplomacji nie uważa za skuteczne podjęcie działań tylko przeciwko Telegramowi. Jego zdaniem „radykałowie znajdą nowe sposoby i platformy”.

W Niemczech funkcjonuje daleko posunięta cenzura mediów społecznościowych. Tamtejsze prawo przewiduje konieczność szybkiego usuwania niezgodnych z prawem treści, a także raportowania, gdy w ciągu roku pojawi się ich co najmniej sto. Za złamanie ustawy przyjętej w 2018 roku właścicielom portali grozi nawet kara 5 mln euro.

Na podstawie: friatider.se.

fot. Ivan Radic / flickr.com.