marine le penLiderka francuskich nacjonalistów, Marine Le Pen, może nie zdołać wziąć udziału w wyborach prezydenckich. Brakuje jej podpisów merów i deputowanych różnego stopnia dla rejestracji kandydatury. Na dopełnienie formalności pozostało już niewiele czasu – do 16 marca.

Problemem jest zapis stanowiący, iż kandydat na prezydenta musi zebrać podpisy-deklaracje 500 merów i deputowanych różnych szczebli, w ramach poparcia kandydatury. Obecnie Marine Le Pen ma podpisy wyrażające poparcie 452 oficjeli. Jak sama przyznała w kanale France 2, brakujące 48 „głosów” to w chwili obecnej dużo. Z początkiem kampanii prezydenckiej liczyła ona na poparcie przynajmniej 475 oficjeli, jednak 23 z nich „nie dotrzymało obietnicy”.

Front Narodowy, który w ostatnich 20 latach był trzecią pod względem wpływu siłą polityczną we Francji, zbierając w wyborach 10-15% poparcia, niemal nie posiada swoich przedstawicieli na istotnych „stołkach” lub z mandatami poselskimi. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest dwuturowy system głosowania.

Inna przeszkoda wynika z politycznej poprawności i idącego za nią strachu merów przed okazywaniem poparcia Frontowi Narodowemu oraz jego liderce – jest to wymóg upublicznienia głosu poparcia. Le Pen podjęła nawet pewne wysiłki w celu zmiany prawodastwa – zwróciła się do Rady Konstytucyjnej (odpowiednik Trybunału Konstytucyjnego) o umożliwienie merom dawania niepublicznego poparcia kandydatom, jednak negatywną decyzję podjęto dopiero 21 lutego br.

„Jestem jedyną, która może zmienić system, dać Francuzom możliwość wyboru innego niż pomiędzy syjamskimi bliźniakami Hollandem i Sarkozym” – stwierdziła Le Pen w kanale France 2.