11 listopada 2010 roku zapewne na długo pozostanie w pamięci redaktora naczelnego pewnej ogólnopolskiej „gazety”. O szybsze bicie serca przyprawiła go nie tylko manifestacja w Warszawie, ale i w Bytomiu, na którą (według liczb podanych przez organizatora) przybyło około 250 osób.

Podobnie jak rok temu, trasa przemarszu miała swój punkt początkowy na bytomskim dworcu, natomiast przemó‌wienia i złożenie kwiatów miały miejsce pod pomnikiem ofiar terroru komunistycznego, zlokalizowanego w pobliżu dworca. Trasa manifestacji objęła większą część centrum miasta, wliczając w to obejście całego rynku. Uczestnicy manifestacji szli w zwartym szeregu, wykrzykując hasła: „polski honor, śląska duma”, „nie jesteśmy faszystami, my jesteśmy Polakami”, „Śląsk słowiański, Śląsk piastowski, Śląsk na zawsze będzie polski”, „Roman Dmowski wyzwoliciel Polski”, „polski Bytom, polskie Gliwice, polskie Katowice” i inne. Uroczystości przebiegały w spokoju, z należną okazji powagą.

Nie miały miejsca żadne niepożądane incydenty ani też żadne przepychanki z tzw. „lewą stroną”. Oczywiście widmowe bojówki antify szeroko zapowiadały swoje przybycie, jednak jak zwykle – skończyło się na internetowej walce.

Pod pomnikiem wygłoszono trzy przemó‌wienia, a na koniec uczestnicy zaintonowali „Mazurek Dąbrowskiego”. Warto też dodać, że po raz pierwszy w historii bytomskich obchodów, odczytane zostały fragmenty poezji z okresu odzyskania niepodległości.

Na manifestacji pojawiły się ekipy z różnych stron Polski. Wszyscy uczestnicy marszu solidaryzowali się z manifestantami z Warszawy i innych miast, w których odbywały się uroczystości. Organizatorami marszu były Białe Orły oraz Zadruga.

Joanna&BFP