Sekretarz stanu USA Mike Pompeo twierdzi, że amerykańskie wojsko nie opuści Iraku, bo za jego pozostaniem opowiada się rzekomo irackie społeczeństwo, natomiast prezydent Donald Trump grozi Irakijczykom sankcjami – to reakcja Stanów Zjednoczonych na rezolucję irackiego parlamentu, który zobowiązał wczoraj rząd do pozbycia się obcych żołnierzy.

Jako pierwszy głos w tej sprawie zabrał Pompeo. Komentując rezolucję przyjętą wczoraj przez iracką Radę Reprezentantów stwierdził on, że Amerykanie „wspierają suwerenność Iraku”, dlatego będą „kontynuować eliminowanie zagrożenia terrorystycznego wymierzonego w naród iracki”. Pompeo wyraził przekonanie o poparciu Irakijczyków dla wojsk USA, które zapewniają również bezpieczeństwo swojemu własnemu krajowi.

Dużo mniej dyplomatyczny w swoich wypowiedziach jest z kolei Trump. Amerykański prezydent zagroził Irakowi, że wyrzucenie amerykańskiego wojska będzie skutkowało „nałożeniem jeszcze nie widzianych sankcji”, przy których obostrzenia nałożone na Iran „będą wyglądać na łagodne”. Waszyngton ma zdecydować się na taki krok, jeśli Bagdad nie załatwi sprawy „po przyjacielsku”.

Dodatkowo amerykański prezydent w rozmowie z dziennikarzami poruszył kwestię dotychczasowych kosztów, jakie jego kraj poniósł w związku ze swoją obecnością w Iraku. Kwoty te mają iść w miliardy dolarów, dlatego Trump dodał, że „nie wyjdziemy, chyba, że nam za to zapłacą”.

Wczoraj odbyła się specjalna sesja irackiego parlamentu, zwołana po wyraźnych sugestiach irackiego premiera Abu Mahdiego al-Muhandisa. Deputowani do Rady Reprezentantów przyjęli w jej trakcie rezolucję zobowiązującą szefa rządu do pozbycia się z Iraku obcych wojsk, czyli poza Amerykanami także przedstawicieli innych państw biorących udział w międzynarodowej koalicji pod auspicjami USA.

Na podstawie: presstv.com, politico.com, pap.pl.

Zobacz również: