Już film Kubricka (gość m.in. od „Mechanicznej Pomarańczy”) „Full Metal Jacket” z 1987 roku pięknie pokazał, że każdy człowiek – nawet taki z pacyfką przypiętą do ubrania – wrzucony w „odpowiednie” warunki może zmienić się w zabójcę.

Tak jak wielu, byłem pod wrażeniem tego filmu, jasne, że przegiętego – jak to u Kubricka (fanom kina znudzonym nowym gównem polecam sprawdzić wszystkie jego dzieła), ale jednak dającego do myślenia nad praniem mózgu i czynieniem z ludzi armii do wykonywania nawet najgorszych rozkazów. Pieprzonych automatów pod szczytnymi hasłami.

W czasie pokoju powstają w nas szczytne idee, z nudów rozkminiamy sprawy wzdłuż i wszerz, przypinamy sobie naszywki i hasełka, ale dopiero rzeczywistość je weryfikuje. Nie każdy jest gotowy ponieść karę za stronę, którą trzyma. Konfidenci, świadkowie koronni, tchórze – z drugiej strony męczennicy za sprawę, bezwzględni żołnierze swoich barw. W niektórych środowiskach sprawa jest czarno-biała i nie ma miejsca na słabość. Jak u bohaterów „FMJ”. Jak u bohaterów „FMJ”. Jak w „pacyfizmie wkurwionych kobiet”, który od kilku dni obserwujemy w Polsce.

Kocioł, sytuacja kryzysowa – to pod te sytuacje są szkolone gwardie, czy to w biznesie, czy na wojnie. Mianownik jest jeden – przetrzymać burzę i wygrać za wszelką cenę! Dla kogo nie ma miejsca? W brutalnym kapitalizmie i na brutalnej wojnie? Jak zwykle – dla słabych.

Dla mnie…?

To, co wycisnął Kubrick z Vincenta D’Onofrio grającego zagubionego szeregowego Leonarda Lawrence we wspomnianym„Full Metal Jacket” to mistrzostwo świata. Na szkolenie Marines trafia nieco tłusty małolat z ironicznym uśmieszkiem. Korpus zmienia go w psychola, a niewinny uśmiech nigdy ma już nie powrócić na jego twarz.

Oczywiście wielki film o wielkich sprawach może być także metaforą spraw mniejszych. Kształtowania charakteru. Szkolenia dzieciaków w sportach walki. I tak dalej. Miniaturka „Full Metal Jacket” może dotyczyć wszystkich z nas, którzy mamy jakąkolwiek władzę nad ludźmi.

Trafia do mnie dzieciak, któremu krzyczę: „padnij, powstań!”, a on posłusznie to robi. Jeśli mu powiem, by grał nieczysto i traktował sportowego rywala jak wroga i nakręcił się na niego – zrobi to, jeśli powiem, by szanował przeciwnika i walczył czysto, tak też zostanie wychowany. Co wybierasz jako autorytet?

Czego chcę? Dobra, oczywiście… Ale nieraz zostałem wrzucony w kocioł. Zawody sportowe, rywalizacja o medale, o punkty, o kasę. Czy w każdych warunkach traktowałem człowieka jak człowieka, czy jednak stał się on na tę chwilę zaćmy mięsem armatnim, który nie ma prawa do chwili słabości? Bo, pamiętajmy, słabi giną – na wojnie, w biznesie i w sportach walki…

Moim zdaniem, normalnemu człowiekowi zdarza się zły dzień i to dlatego szkolenie armii ukazane w dziele Kubricka jest tak szokujące. W każdej „armii” znajdziemy psychopatów, którzy w pełni łyknęli i przyjęli linię „szkolenia”, a także takich, którzy trochę więcej myślą. Znasz to skądś? Chcesz żyć i życie ma znaczenie, czy bez oporów strzelisz komuś, lub sobie w łeb…?

Zacząłem w życiu uważać na idee, a raczej na przywódców, bo swoje poglądy jak miałem, tak mam.

A czasy są ciekawe. Wkurwione macice, wściekłe waginy! Kobiety oszalały, niektóre tylko na Facebooku i w najbliższym otoczeniu (w tym, niestety, u mnie w pracy), a wiele także na starówkach polskich miast. Nagle okazało się, że najwulgarniejsze hasła, do tego użyte w mimo wszystko mniej specyficznych miejscach niż stadion piłkarski, to wcale nie domena kibiców, a wkurwionych macic właśnie! W kilku miastach kibice bronili dostępu do kościołów, bo lewym babom zamarzyły się drugie Chile. Trochę zła wyrządzą dopóki same nie strzelą sobie samobója swoim zachowaniem. Dopóki druga strona ponownie się nie wkurwi. Takie polskie wahadełko.

Ilu nowych psychopatów wychowa? Kogo uśmieszek pojawi się jako ostatni i kiedy ludzie skumają, że nikogo?

Koronawirus i zaostrzenia są obecnie przykryte protestami, chociaż w związku z zaostrzeniami ludzie także wyszli na ulice. W Neapolu w walkach z policją wzięli czynny udział ultrasi miejscowego klubu. W październiku 2020 kilkuset kibiców z całej Słowacji zjechało się do Bratysławy, aby zaprotestować przeciwko polityce rządu wobec pandemii koronawirusa. Starali się oni między innymi dostać do Urzędu Rady Ministrów, dlatego zostali potraktowani gazem i armatką wodną. Dzień później do Pragi zjechali się fani z całych Czech, gdzie protestowali z podobnych powodów. Z tego ostatniego protestu wyłamali się m.in. fani Slavii, którzy wskazywali na brak sensownej strategii w tej „walce” (oraz na lewackiego organizatora). To oświadczenie Slavii Praga pokazuje nowe spojrzenie, bardziej przekalkulowane, ludzie myślą: co w takiej sytuacji dadzą kamienie przeciwko psom?

Z drugiej strony jednak, Bratysława i Praga pokazała trochę tej zadziorności, z której znani byli kibice w Polsce w czasach największego boomu na Marsz Niepodległości. Dzisiaj raczej nie chce nam się (z małymi wyjątkami w kontekście dziesięciu lat wstecz) ruszać na tego typu wiece i musimy z zaciekawieniem spoglądać na takie kraje jak Czechy i Słowacja, których raczej nie kojarzyliśmy, może mylnie, z większymi jajami niż nasze.

Protest antyrestrykcyjny w Polsce odbył się bez masowego udziału prawej strony ulicy, przynajmniej póki co. Teraz czasy wzmożonej aktywności przeżywają wkurwione macice, a popiera je część ludzi z osiedli. Prognozy o tym, że dominacja prawej myśli na polskich dzielnicach się zatrze sprawdzają się, czuć to od strony kultury jak i samego aktywizmu.

Uśmieszek z filmu Kubricka obserwujemy dziś pod polskimi kościołami. Mimo wszystko do czasu – jak w każdym takim przypadku, ale efekty niestety z nami zostaną.

ŁG