Armenia i Rosja twierdzą, że w konflikcie w Górskim Karabachu po stronie Azerbejdżanu walczą zagraniczni najemnicy. W związku ze wsparciem Turcji dla tego kraju, do Azerbejdżanu mieli więc przyjechać bojownicy z Syrii i Libii. Druga strona konfliktu oskarża natomiast Iran o wysyłanie pomocy wojskowej, dostarczanej poprzez granicę irańsko-armeńską.

Jako pierwsza o zagranicznym wsparciu dla Azerbejdżanu zaczęła mówić Armenia. Jej władze twierdzą więc, że obecnie prowadzą w Górskim Karabachu walkę z terroryzmem, ponieważ po stronie azerskiej walczą najemnicy pochodzący z Syrii i Libii. Ich przyjazd do Azerbejdżanu związany jest zapewne z otwartym wsparciem udzielanym Baku przez Ankarę. Prezydent Armenii Nikol Paszinian uznał nagłośnienie tej sprawy na forum międzynarodowym za sukces swojego kraju.

Udział zagranicznych bojowników w konflikcie w Górskim Karabachu potępił resort spraw zagranicznych Rosji. Rosyjska dyplomacja zaprotestowała przeciwko podobnym działaniom, które jej zdaniem mają jedynie zaogniać trwające walki. Zdaniem Moskwy syryjscy i libijscy bojownicy są wysyłani do strefy konfliktu, aby wziąć bezpośredni udział w zbrojnej konfrontacji. Sama Rosja pozostaje powściągliwa w ocenie obecnej wojny, w porównaniu do Turcji nie oskarżając o jej wywołanie żadnej ze stron.

Podobne stanowisko zajmuje Iran. Państwo sąsiadujące zarówno z Armenią jak i Azerbejdżanem wzywa oba państwa do podjęcia mediacji. Rozmowy telefoniczne w tej sprawie odbył zresztą irański prezydent Hasan Rowhani. Tymczasem w sieci pojawiły się nagrania wideo pokazujące ciężarówki przekraczające granice Iranu z Armenią. Mają one rzekomo przewozić sprzęt wojskowy i amunicję dla Armenii, ale zdaniem Irańczyków są to jedynie rutynowe transporty handlowe.

Na podstawie: aljazeera.com, news.am, aa.com.tr, dailymail.co.uk.