Podpisane w ostatnią sobotę porozumienie pokojowe mające zakończyć wojnę w Afganistanie może długo nie przetrwać. Stany Zjednoczone po jedenastu dniach przerwy zbombardowały bowiem pozycje Talibanu, który miał zaatakować lokalne siły bezpieczeństwa. Z kolei obecny rząd Afganistanu nie zamierza wypuszczać z więzień blisko pięciu tysięcy bojowników, choć ich zwolnienie jest jednym z elementów umowy.

Wczoraj w prowincji Logar we wschodniej części Afganistanu doszło do ataku na posterunek policji. Talibowie mieli zabić w ten sposób pięciu afgańskich policjantów, a był to zaledwie jeden z blisko 33 ataków na siły bezpieczeństwa, które zostały przeprowadzone w ciągu zaledwie 24 godzin. Ogółem w działaniach przeprowadzonych w szesnastu prowincjach zginąć miało sześciu cywilów oraz blisko dwudziestu afgańskich policjantów i żołnierzy.

W odpowiedzi na te ataki działania podjęło amerykańskie lotnictwo. Przeprowadziło ono nalot na pozycje Talibanu znajdujące się w prowincji Helmand w południowej części Afganistanu, który zdaniem amerykańskich wojskowych miał za zadanie przerwanie działań Talibów wymierzonych w lokalne siły bezpieczeństwa.

Do ofensywy Talibanu doszło zaledwie kilka godzin po rozmowie telefonicznej, jaką z mułłą Abdulem Ghanim Baradarem przeprowadził amerykański prezydent Donald Trump. Podkreślił on wówczas, że ma bardzo dobre relacje z przywódcą politycznym Talibów, którzy według Trumpa „chcą skończyć z przemocą”. Sama rozmowa obu przywódców dotyczyła podpisanego w ubiegłą sobotę porozumienia pokojowego między USA a Talibami.

Umowa zawarta w Katarze zobowiązywała stronę amerykańską i afgański rząd między innymi do zwolnienia 5 tys. terrorystów należących do Talibanu. Afgański prezydent Aszraf Ghani twierdzi jednak, że jego władza nie zaakceptowała tego żądania, a przede wszystkim nie powinno ono być warunkiem wstępnym do rozpoczęcia rozmów rządzących z Talibami.

Na podstawie: reuters.com, foxnews.com, defence24.pl.

Zobacz również: