Marine Le Pen przed drugą turą wyborów prezydenckich we Francji znalazła się oczywiście pod ostrzałem „frontu republikańskiego”, czyli zjednoczonych sił centroprawicy i ugrupowań socjalistycznych, ale dodatkowo będzie musiała sobie radzić z krytyką ze strony niektórych organizacji religijnych. Przeciwko szefowej Frontu Narodowego zdecydowanie wypowiedzieli się przywódcy organizacji skupiających społeczności żydowską oraz muzułmańską.

Z najostrzejszą krytyką Le Pen wystąpił Europejski Kongres Żydów w osobie jego przewodniczącego, Wiaczesława Mosze Kantora, który nazwał ją najniebezpieczniejszym kandydatem i wyraził niesmak z powodu faktu, iż na szefową Frontu Narodowego zagłosował co piąty Francuz. Przemawiając w trakcie Dnia Pamięci o Holocauście dodał on, że w ostatnim czasie Le Pen wypowiadała się o Holocauście w sposób dużo bardziej niebezpieczny niż jej ojciec, ponieważ stwierdziła, iż Francuzi nie są za niego współodpowiedzialni, a szkoły powinny przestać uczyć francuską młodzież niechęci do własnego kraju.

Rektor Wielkiego Meczetu Paryża Dalil Boubakeur wezwał natomiast liczącą sobie pięć milionów ludzi społeczność muzułmańską we Francji do masowego poparcia dla kandydatury socjalliberała Emmanuela Macrona. Jego zdaniem 7 maja, czyli dzień drugiej tury wyborów prezydenckich, będzie rozstrzygał o przyszłości całego kraju oraz żyjących w nim mniejszości religijnych. Dodatkowo Boubakeur pouczył francuskie społeczeństwo, iż musi ono zrozumieć rolę „ksenofobicznych idei” w zagrożeniu dla jedności Francji.

Wcześniej przeciwko Le Pen nieformalnie zawiązano „front republikański”, który faktycznie istnieje od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, a polega on na wspólnych wystąpieniach centroprawicy i socjalistów przeciwko działaczom Frontu Narodowego. Przegrani kandydaci konserwatywnych Republikanów i Partii Socjalistycznej, François Fillon i Benoît Hamon, wezwali swoich zwolenników do oddania w drugiej turze głosu na Macrona, aby powstrzymać „ekstremizm” reprezentowany przez Le Pen.

Komentarze przedstawicieli środowisk żydowskich i muzułmańskich miały związek z wypowiedzią kandydatki narodowców na prezydenta Francji, która w poniedziałek oskarżyła Macrona o brak doświadczenia i słabość wobec islamskiego terroryzmu.

Na podstawie: christiantoday.com, haaretz.com.