Współzałożyciel Towarzystwa Kultury Żydowskiej Beit Warszawa twierdzi, że przyjęta przed tygodniem nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej była potrzebna. Zdaniem Seweryna Aszkenazyego przez ostatnich siedemdziesiąt lat polska dyplomacja nie była w stanie bronić dobrego imienia swojego kraju, natomiast izraelskie protesty przeciwko nowemu prawu są efektem pogarszającego się stanu tamtejszych elit politycznych oraz chęci zarobienia pieniędzy na odszkodowaniach dla ofiar Holocaustu.

Aszkenazy udzielił wywiadu weekendowemu wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”, w którym komentuje burzę wokół przyjętej tydzień temu przez parlament nowelizacji ustawy o IPN. Przedsiębiorca i marszand sztuki już na wstępie chwali nowe prawo, ponieważ jego zdaniem rząd „w ciągu siedmiu dni załatwił sprawę, której polskiej dyplomacji nie udało się załatwić przez 70 lat”, zaś korpus dyplomatyczny przez wiele lat nie potrafił, lub też nie chciał bronić dobrego imienia naszego kraju przed określeniami w stylu „polskich obozów zagłady”.

Współtwórca Towarzystwa Kultury Żydowskiej dodał, iż w Polsce „antysemityzm” występuje jedynie incydentalnie, natomiast reakcja izraelskiego rządu związana jest z faktem, iż nie ma w nim „zbyt wielu światłych ludzi”, dlatego on sam coraz częściej wstydzi się za izraelskich polityków. Aszkenazy zauważa przy tym, że  „możliwość oskarżania Polaków o Holokaust to również możliwość wyciągania odszkodowań i restytucji mienia”.

Autorka wywiadu stara się przy tym przypomnieć swojemu rozmówcy, iż jego wypowiedzi są niezgodne z trendem politycznej poprawności, dlatego nachalnie wypomina niewyjaśnioną do dzisiaj sprawę mordu w Jedwabnem, palenie kukły Żyda, a nawet twierdzi, że na polskich ulicach pojawiają się okrzyki „Żydzi do gazu”. Aszkenazy zwraca jednak uwagę na marginalne występowanie podobnych zjawisk i przypomina, że także w Izraelu funkcjonują elementy kryminalne.

Najbardziej szokujące wydają się być słowa żydowskiego przedsiębiorcy o przedwojennych planach, według których Żydzi mieli być wysiedleni na Madagaskar. Żałuje on bowiem, że… ich nie zrealizowano. Zdaniem Aszkenazyego przesiedlenia ludności nigdy nie były niczym szczególnym, zaś na Madagaskarze członkowie społeczności z której się wywodzi mieliby żyzną ziemię do uprawy, nie zostaliby zabici w trakcie II wojny przez faszystów, a obecnie nie byliby zagrożeni przez sąsiadów w swoim własnym państwie.

Żydowski przedsiębiorca nie szczędzi ponadto słów krytyki Kościołowi rzymskokatolickiemu, ponieważ jego zdaniem to on odpowiada za rozpowszechnienie „antysemityzmu” przed wojną, kiedy niewykształceni ludzie będący często analfabetami byli podatni na podobną propagandę. Aszkenazy twierdzi więc, że to właśnie Kościół powinien płacić odszkodowania Żydom, ale Izrael obawia się siły tej instytucji.

Na podstawie: forsal.pl.