Marcin Mamoń jest żywym przykładem istnienia słynnego syndromu sztokholmskiego. Jako reporter porwany w Syrii zasadniczo stara się zrozumieć dżihadystów, najczarniejsze charaktery w jego książce stanowią nie radykalni islamiści, ale zwolennicy prezydenta Syrii oraz Rosjanie. „Wojna braci” jest jednak warta uwagi jako zapis relacji człowieka znającego struktury terrorystyczne niemal od środka, opisującego jednocześnie syryjską „opozycję demokratyczną” jako sieć grup zainteresowanych przede wszystkim czerpaniem finansowych korzyści ze swojej działalności oraz ideologicznie bliskich upadającemu właśnie Państwu Islamskiemu.

Mamoń jest jednym z najbardziej znanych polskich dokumentalistów i od wielu lat uchodzi za znawcę zagadnienia islamskiego terroryzmu. Jako korespondent wojenny obserwował konflikty na całym świecie, ze szczególnym uwzględnieniem walk w Czeczenii, przez co jest objęty zakazem wjazdu na terytorium Federacji Rosyjskiej. Nie jest również mile widziany w Egipcie po tym jak został aresztowany na jego terytorium przed czterema laty, zaś obecnie nie wjedzie także na terytorium Turcji za nielegalne przekroczenie granicy z Syrią podczas wciąż trwającego zresztą konfliktu. Właśnie efektem jego podróży na tereny Syrii jest książka „Wojna braci. Bojownicy. Dżihadyści. Kidnaperzy”, będąca jednak zaledwie w niewielkiej części zapisem porwania Mamonia i jego współpracownika przez grupę wywodzącą się syryjskiej odnogi Al-Kaidy.

Dziennikarz skupia się bowiem na opisaniu samego środowiska dżihadystów, natomiast działania wojenne prowadzone na terytorium Syrii są tylko wycinkiem snutej przez niego opowieści. Mamoń stara się opisywać radykalnych islamistów, powołując się przede wszystkim na swoje kontakty w grupach walczących wpierw o niepodległość Czeczenii, a następnie o utworzenie muzułmańskiego emiratu na terenie całego Kaukazu. Autor „Wojny braci” podkreśla, że w Syrii największą rolę wśród terrorystów z Państwa Islamskiego i innych grup odgrywają osoby spędzające całe życie na prowadzeniu dżihadu, których zaledwie marginalna część rzeczywiście jest Syryjczykami. Jednocześnie reporter stara się zrozumieć przeciwników syryjskiego prezydenta Baszara al-Assada i chyba właśnie dlatego bez żadnych słów krytyki przyjmuje za pewnik wszelkie informacje zaczerpnięte od tytułowych „braci”. Z tego powodu można miejscami odnieść wrażenie, że najpoważniejszym problemem Syrii jest jej prezydent oraz udzielana siłom rządowym rosyjska pomoc wojskowa.

Z publikacji można jednocześnie dowiedzieć się, że syryjski konflikt rzeczywiście rozpoczął się z powodu aresztowania młodych ludzi malujących antyrządowe graffiti, ale dość szybko przemienił się w regularną wojnę, a dezerterzy przyłączający się do „demokratycznej opozycji” w postaci osławionej Wolnej Armii Syrii dość szybko przeszli na stronę dżihadystów. Według Mamonia Wolna Armia zasadniczo już nie istnieje, ponieważ podzieliła się na kilka grup, a większość z nich zajmuje się obecnie załatwianiem własnych przestępczych interesów. Pozostałe ugrupowania walczące z Assadem od dawna nie kryją się z chęcią utworzenia własnego islamskiego kalifatu, nawet jeśli nie mają związków z tak zwanym Państwem Islamskim. Bardzo ciekawy jest w tym kontekście wątek konfliktów na Ukrainie i w Kaukazie. Mamoń był bowiem świadkiem wykorzystywania dżihadystów przez ukraiński rząd do rozprawy z rosyjskimi separatystami, a także podobnego traktowania radykałów przez gruzińskiego prezydenta Michaiła Saakaszwiliego. A warto przypomnieć w tym miejscu, że właśnie od instrumentalnego wykorzystywania afgańskich talibów przez Amerykanów rozpoczęły swoją działalność grupy dżihadystyczne…

Mimo licznych niedoskonałości z „Wojną braci” zdecydowanie warto się zapoznać – wszak niewielu dziennikarzy poznało działalność grup terrorystycznych od środka. Spora część z nich nie wróciła zresztą z Syrii żywa, a jeden z przetrzymywanych przez Państwo Islamskie żurnalistów służy obecnie jako swoista maskotka do „ocieplania wizerunku” terrorystycznego kalifatu. Z tego powodu można się nieco dziwić, iż Mamoń tak łagodnie ocenia przetrzymujących go porywaczy, ale i tak obala przy okazji sporo mitów dotyczących zwłaszcza rzekomo demokratycznej syryjskiej opozycji.

M.