Podczas przemówienia do kadetów z uczelni wojskowej West Point, amerykański prezydent Donald Trump powiedział, że jego kraj „nie jest policjantem świata”. Z tego powodu zamierza on skończyć „czas niekończących się wojen”, aby żołnierze zamiast innymi państwami zajmowali się przede wszystkim ochroną Stanów Zjednoczonych przed ich wrogami.

Trump stwierdził w swoim przemówieniu, że kadeci Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych w West Point kończą swoje studia w „kluczowym momencie historii”. Ma on polegać właśnie na skupieniu się armii USA na zadaniach związanych z obronnością kraju przed wrogami. Zdaniem Trumpa obecnie konieczne jest utrzymanie narodowej jedności, zaś żołnierze powinni stać na straży podstawowych amerykańskich wartości.

Tym samym USA nie są w opinii ich prezydenta „policjantem świata”, a pod jego rządami wojsko nie będzie odpowiedzialne za odbudowę obcych narodów. Trump dodał, że siły zbrojne Ameryki nie mają obowiązku „rozwiązywania starożytnych konfliktów w odległych krajach, o których wielu ludzi nawet nigdy nie słyszało”. Jednocześnie zapowiedział on podejmowanie zdecydowanych działań wojskowych, jeśli jego narodowi będzie grozić jakiekolwiek niebezpieczeństwo.

Słowa amerykańskiego prezydenta pojawiły się nieprzypadkowo. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zaczął narastać jego konflikt z armią, a nawet najbliższymi współpracownikami na czele z sekretarzem obrony, Markiem Esperem. Publicznie skrytykował on bowiem zapowiedzi Trumpa dotyczące możliwości użycia wojska, które miałoby pomóc w tłumieniu protestów po śmierci niejakiego George’a Floyda.

Na podstawie: voanews.com.