Słowacki premier Robert Fico zapowiedział,  iż jego kraj nie zdecyduje się na ratyfikowanie konwencji Rady Europy, mającej rzekomo walczyć z przemocą wobec kobiet i ogólnym zagadnieniem przemocy domowej. Socjaldemokratyczny polityk mówi wprost o dokumencie torującym drogę do legalizacji „małżeństw” homoseksualnych, a ich wprowadzenie na Słowacji byłoby niezgodne z konstytucją i przede wszystkim przekonaniami społeczeństwa.

Nasi południowi sąsiedzi w 2011 roku podpisali co prawda konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, podobnie jak czterdzieści innych państw, ale znajdują się jednocześnie w gronie krajów, które nie zdecydowały się na ratyfikacje tego dokumentu. Przed siedmioma laty uczynił to zresztą liberalny rząd Ivety Radičovej, natomiast trzy lata po tym wydarzeniu już podczas rządów socjaldemokratycznego Smeru przyjęto nowe poprawki do słowackiej konstytucji.

Dzięki nim małżeństwo jest na Słowacji określane jako związek kobiety i mężczyzny, tak więc bez zmiany ustawy zasadniczej nie jest możliwe zalegalizowanie związków osób tej samej płci. Fico twierdzi więc, że ratyfikowanie konwencji stambulskiej byłoby niezgodne z krajową konstytucją, ponieważ porozumienie dąży również do zacierania różnic pomiędzy mężczyznami i kobietami, a słowackie społeczeństwo przywiązane jest do tradycyjnego modelu rodziny.

W listopadzie ubiegłego roku środowiska kościelne i konserwatywne rozpoczęły kampanię przeciwko stambulskiej konwencji, bowiem ich zdaniem jest ona mocno zideologizowana, a zwalczanie przemocy wobec kobiet jest możliwe dzięki krajowemu prawodawstwu. Jednym z elementów sprzeciwu wobec umowy są demonstracje odbywające się w kilku słowackich miastach po piątkowej wieczornej Mszy Świętej.

Na podstawie: postoj.sk, pravda.sk.