Swojej drugiej kadencji jako prezydent Chorwacji nie rozpocznie Kolinda Grabar-Kitarović. Jej przegrana z socjaldemokratą Zoranem Milanoviciem była spowodowana między innymi rozczarowaniem sporej części prawicowego elektoratu, który nie akceptuje liberalnego kursu obranego przez rządzącą Chorwacją Wspólnotę Demokratyczną, czyli zaplecze ustępującej głowy państwa.

Alarmująca dla środowisk Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ) była już pierwsza tura wyborów, która odbyła się jeszcze 22 grudnia ubiegłego roku. Wspierana przez nie Grabar-Kitarović już wówczas przegrała z Milanoviciem, natomiast niewiele brakowało, aby zamiast niej w drugiej turze znalazł się nacjonalistyczny muzyk Miroslav Škoro. Wczoraj dotychczasowa prezydent uzyskała 47.33 proc. głosów, a były premier 52.67 proc.

Przed drugą turą wyborów Škoro nie zdecydował się poprzeć ani Grabar-Kitarović, ani też Milanovicia. Nie zamierzał jednak w ogóle nie pójść na wybory, dlatego zapowiedział dopisanie do karty wyborczej numeru 3 i słowa „naród”. Podobnie miało uczynić wczoraj blisko 90 tys. Chorwatów, a ogółem najniższa frekwencja w drugiej turze została odnotowana w regionach, w których muzyk triumfował przed dwoma tygodniami.

Chorwaccy komentatorzy traktowali wybory prezydenckie jako plebiscyt za lub przeciw obecnemu kierownictwu centroprawicy. Wynik wyborów jest więc dla nich wyrazem niezadowolenia wobec HDZ. Choć Chorwacja wyraźnie w ostatnich latach przesunęła się w prawą stronę, ugrupowanie premiera Andreja Plenkovicia zaczęło przypominać liberalną zachodnioeuropejską centroprawicę.

Świadczy o tym fakt podpisania wprowadzającej założenia gender Konwencji Stambulskiej Rady Europy, a także Paktu Migracyjnego ONZ, mającego na celu ułatwienie imigracji do Unii Europejskiej. Ponadto HDZ wzorem Platformy Obywatelskiej ignorowało inicjatywy referendalne, co także nie przysporzyło popularności tej partii wśród prawicowego elektoratu.

Na podstawie: direktno.hr, vecernji.fr, direktno.hr, wpolityce.pl.