W tym roku manifestacje z okazji 30. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego zorganizowane były w całym kraju – wiele z nich organizowali nacjonaliści i kibice. Autonomiczni Nacjonaliści Stalowa Wola w tym roku uczcili pamięć ofiar czerwonego terroru w Rzeszowie, gdzie manifestację zorganizowali patrioci z grupy Narodowy Rzeszów. Już na kilka dni przed demonstracją rozeszła się wieść, że na drodze przemarszu możemy natknąć się na kontrdemonstrację tzw. „antyfaszystów”, ogłoszenie o planowanej akcji ukazało się na stronie Antifa – Południowo wschodni Front. Nastolatkowie z Antify skrzykiwali się na Facebooku, lecz zobaczywszy, że tym samym przestają być anonimowi szybko pozdejmowali ze swoich stron informacje o planowanej kontrze, a organizatorka pikiety udała się ze skargą do zaprzyjaźnionej z nimi redakcji Gazety Wyborczej, gdzie z żalem opowiedziała o tym, że boją się narodowców, a część uczestników zrezygnowała z udziału w akcji. To, co zobaczyliśmy w dniu manifestacji potwierdziło po raz kolejny powiedzenie „wyszło jak mobilizacja antyfaszystowska”.

O godzinie 18-stej, we wtorek 13 grudnia patrioci z Rzeszowa i innych miast województwa (m.in. Stalowej Woli, Dębicy, Leżajska) zaczęli gromadzić się w pubie Millenium, gdzie odbyła się prezentacja dotycząca stanu wojennego oraz projekcja filmu o pacyfikacji kopalni „Wujek”. Tego wieczoru lokal pękał w szwach, liczba chętnych do uczczenia pamięci ofiar komunistów przerosła oczekiwania organizatorów. Około godziny 20-stej wychodzimy z pubu, by tuż za rogiem uformować szyk i ruszyć przez centrum miasta pod Krzyż Katyński. W momencie opuszczania lokalu naliczono 170 uczestników, kolejni dołączyli na trasie co dało liczbę około 200 osób, wśród nich niemała grupa kibiców Resovii.

Na przedzie pochodu niesiony był wieniec, który miał być złożony pod Krzyżem, tuż za nim ustawiliśmy się my z transparentami dotyczącymi 13 grudnia 1981 roku i hasłem przypominającym o tym, że sprawcy tamtych wydarzeń nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności w tzw. „wolnej Polsce”. Drugi baner odnosił się do odsiadującego dożywocie w RPA polskiego antykomunisty Janusza Walusia, znienawidzonego przez postępowe i lewicujące środowiska i zapomnianego przez antykomunistów.

Nad naszymi głowami powiewa wielki transparent z napisem Amor Patriae Nostra Lex, wokoło roi się od biało czerwonych flag. Wielka polska flaga niesiona była w środku tłumu ludzi. Idąc głównymi ulicami Rzeszowa skandujemy „Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę”, „Znajdzie się cela dla Jaruzela”, „Cześć i chwała bohaterom”. Przechodząc obok redakcji Gazety Wyborczej śpiewamy „Wyborcza kłamie, lecz wolnych ludzi nie złamie”.

Efektowny pochód porusza się naprzód, bez żadnych incydentów docieramy pod Krzyż Katyński. Tam, ukryta na górce za krzakami i chroniona przez tajniaków czeka na nas Antifa. 19-osobowa pikieta zamaskowanych nastolatków z wypisanym sprayem na prześcieradle hasłem, próbuje coś krzyczeć, są jednak mało słyszalni wśród okrzyków zebranych narodowców. Wśród nich krąży z aparatem nasz fotoreporter, który, jak można domyślić się po komentarzach („Uwaga, on jest od nich”) wzbudza niepokój w szeregach bojowych „antyfaszystów”. W stronę pikietki „antyfaszystów” lecą dwie zapalone race, wznoszony jest okrzyk „Antifa Ha Ha Ha” i na tym kończy się nasze zainteresowanie zbieraniną nastolatków.

Pod Krzyżem zostaje odśpiewany hymn, złożone kwiaty i demonstracja dobiega końca. Przed jej zakończeniem „antyfaszyści” profilaktycznie opuszczają jej miejsce. Kilka uliczek dalej na wymianę poglądów z Antifą mieli ochotę kibice Resovii, jednak antysystemowcy spod znaku „antyfaszyzmu” nie wyrażają podobnej chęci i chronią się w pobliskim komisariacie policji. Po zakończeniu demonstracji część jej uczestników rozjeżdża się do domów, pozostała część udaje się z powrotem do pubu Millenium, gdzie czas mija nam na rozmowach.

Manifestacje obserwowało kilkunastu dziennikarzy, w tym niezawodna ekipa funkcjonariuszy Adama Michnika. Redaktor rzeszowskiej Wyborczej nie mogąc znaleźć sensacji, opisał całe wydarzenie w sposób charakterystyczny dla redakcyjnej linii ideologicznej GW, czyli na zasadzie negacji. Idea upamiętnienia ofiar stanu wojennego i złożenia kwiatów pod Krzyżem Katyńskim śmieszyła redaktora, a rozbawienie swoje postanowił przypisać „reagującym śmiechem przechodniom”, co oczywiście jest fantazją autora.

Podsumowując całą akcję trzeba napisać, że okazała się ona dużym sukcesem, i prawdopodobnie największą manifestacją nacjonalistów na Podkarpaciu w ostatnich latach. Podziękowania i wyrazy uznania należą się organizatorom, a także wszystkim uczestnikom demonstracji. Pokazuje ona bowiem, że pomimo medialnej propagandy i prób ukierunkowania młodzieży na kosmopolityzm, nie zapomina ona o ważnych dla Ojczyzny wydarzeniach z przeszłości i wyraża gotowość do walki o lepszą przyszłość.

Ajwaj