Część polityków Partii Republikańskiej w ostatnich dniach wzięła udział w protestach przeciwko „rasizmowi” po śmierci George’a Floyda. Wśród nich znaleźli się chociażby były republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney czy kongresmen Will Hurd, z kolei były prezydent George Bush potępił nienawiść rasową mającą zagrażać jedności Stanów Zjednoczonych.

Romney w weekend wziął udział w jednym z „antyrasistowskich” protestów organizowanych w Waszyngtonie przez grupę około tysiąca chrześcijan. W jego trakcie powiedział mediom, że demonstruje za ograniczeniem przemocy na amerykańskich ulicach, ponieważ jego zdaniem „każde czarne życie ma znaczenie”, którym to hasłem nawiązywał oczywiście do murzyńskiego ruchu „Black Lives Matter”.

Były kandydat Republikanów na prezydenta dodał, iż Ameryka potrzebuje wielu głosów przeciwko rasizmowi. Tamtejsze media zauważają dodatkowo, że wystąpienie Romney’a zbiegło się z doniesieniami na temat możliwego sprzeciwu części republikańskiego establishmentu, który w jesiennych wyborach prezydenckich w USA nie zamierza wesprzeć reelekcji dotychczasowego prezydenta Donalda Trumpa.

Wśród osób sprzeciwiających się jego ponownemu wyborowi ma znajdować się też Bush. Była głowa państwa wystosowała kilka dni temu specjalne oświadczenie, krytykując brutalność oraz „rasizm” mające zagrażać unii na jakiej oparte są Stany Zjednoczone. Według Busha należy więc nawiązać do najważniejszych amerykańskich ideałów, którymi mają być równość wszystkich ludzi i uznanie ich pochodzenia od jednego Boga.

W protestach organizowanych po śmierci Floyda wziął udział m.in. republikański kongresmen z Teksasu, czyli wspomniany Hurd. Czarnoskóry polityk w swoich licznych wystąpieniach po śmierci mieszkańca Minneapolis twierdzi, że w Ameryce wciąż pojawiają się przejawy „rasizmu”. Jednocześnie polityk prawicy potępił towarzyszące protestom zamieszki oraz rabowanie sklepów, co ma być sprzeczne z amerykańskimi wartościami.

Na podstawie: breitbart.com, cnn.com, usatoday.com.