W Niemczech doszło do strajku rumuńskich pracowników, którzy zostali ściągnięci do tego kraju w związku z zapotrzebowaniem na pracowników sezonowych przy zbiorach w rolnictwie. Twierdzą oni, że zostali oszukani przez niemieckich pracodawców, bo nie wywiązali się oni ze swoich obietnic dotyczących odpowiednich warunków pracy oraz wynagrodzeń.

Ponad stu rumuńskich pracowników sezonowych protestowało w niemieckim Bonn przed znajdującym się tam konsulatem swojego kraju. Sprawa okazała się na tyle poważna, że do Niemiec z oficjalną wizytą musiała pojechać rumuńska minister pracy Violetta Alaxandru. Dzięki jej interwencji sprawą pracowników sezonowych ma zająć się niemiecki resort rolnictwa, który skontroluje gospodarstwa rolne.

Rumuni twierdzą, że zostali oszukani przez niemieckich pracodawców, ściągających ich specjalnie samolotami czarterowymi. Na mocy porozumienia dotyczącego ich przyjazdu każdy z nich miał otrzymać za swoją pracę po 1,8 tys. euro. Ostatecznie otrzymali oni około 250 euro, z kolei spora grupa pracowników jak dotąd w ogóle nie zobaczyła swojego wynagrodzenia.

To nie jedyny problem związany z pobytem rumuńskich pracowników sezonowych za naszą zachodnią granicą. Narzekają oni także na katastrofalne warunki pracy oraz zakwaterowania, co również miało być wcześniej uzgodnione. Pierwsze informacje na temat niedotrzymywania umów przez Niemców pojawiły się w rumuńskich mediach już na początku maja. Twierdzono wówczas, że nie są oni w żaden sposób zabezpieczeni przed koronawirusem.

Na podstawie: romanialibera.ro, praca.interia.pl, pulshr.pl.