niepelnosprawni-politycznieLedwo nadeszła wiosna i zatajone konflikty w Ruchu Narodowym wyszły z ukrycia. Nagle okazało się bowiem, że Paweł Kukiz nie ma wiele wspólnego z najczystszą ideologią narodowo-demokratyczno-katolicką i nie popiera wystąpienia z Unii Europejskiej. Z takim oglądem sprawy kurczącej się liczby liderów RN-u nie zgodzili się jednak wszyscy narodowi posłowie, stąd zapewne mamy dopiero do czynienia z początkiem fali oświadczeń utrzymanych w konwencji pełnych patosu przemówień Mela Gibsona na planie „Bravehearta”.

Wszystko zaczęło się w ubiegłym tygodniu, kiedy na Facebook’u powstał profil „Kukiz Nas Zdradził”, którego administratorzy od paru dni raczą swoich czytelników wpisami zdradzającymi dość marną jakość używanej przez nich polszczyzny. Istotne są jednak przede wszystkim publikowane tam nagrania rozmów z Pawłem Kukizem, za nagraniem których stoi niejaki Andrzej Żuromski „Żurom”, były raper o wyjątkowo marnym talencie, znany przede wszystkim z podpalenia swojej bluzy w programie Polsatu przed trzema laty. Z taśm można się dowiedzieć, że lider ruchu swojego imienia nie przepada za częścią kierownictwa RN-u, a zwłaszcza za osobą Artura Zawiszy i dodatkowo twierdzi, iż partia narodowców praktycznie nie istnieje. Nagrania miały być wcześniej proponowane posłowi Kukiz’15 Markowi Jakubiakowi, który niecały rok temu był jeszcze bożyszczem narodowców, chętnie konsumujących jego regionalne browary. Wypowiedzi Kukiza nie spodobały się liderom RN-u w postaci Roberta Winnickiego i Krzysztofa Bosaka, którzy postanowili w trakcie posiedzenia Rady Politycznej swojego ugrupowania opuścić znanego muzyka i utworzyć własne koło parlamentarne. Dość szybko okazało się, że to jedynie czcze mrzonki, bowiem pozostali posłowie związani dotychczas z RN-em postanowili pozostać w klubie parlamentarnym Kukiza, a na dodatek będą teraz tworzyć „prawdziwą narodowo-demokratyczną inicjatywę”, choć wciąż nie znamy jej szczegółów.

Młodsi adepci nacjonalizmu, bądź za takich się uważający, będą więc mogli najprawdopodobniej obserwować teraz sytuację znaną doskonale z lat 90. XX w. Działalność narodowców, jeśli wykraczała poza pastowanie glanów i jeżdżenie na koncerty, polegała wówczas na wystosowywaniu setek oświadczeń w obronie ojczyzny, firmowanych przez dziesiątki „prawdziwie endeckich” ugrupowań. Czy obok Ruchu Narodowego powstanie Ruch Narodowo-Demokratyczny (w latach 90. XX w. istniały Stronnictwo Narodowe i Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne) tego jeszcze nie wiemy, ale już możemy zasmakować w pełnych patosu przemówieniach, oświadczeniach, wpisach na Facebook’u, wywiadach i innych formach aktywności parlamentarnych kabareciarzy. Widać w tym zresztą inną analogię z „szalonymi latami dziewięćdziesiątymi”, wówczas bowiem podobne spory były załatwianie za pomocą mnożących się pism i zinów o narodowej orientacji, które zostały teraz zastąpione przez różnego rodzaju portale w stylu „Prosto z Mostu” czy innego „Dziennika Narodowego”. Patrząc zresztą na datę powstania tego drugiego medium, trzymającego stronę Winnickiego i Bosaka, można odgadnąć, iż tarcia wewnątrz Ruchu zaczęły się pod koniec ubiegłego roku, bowiem dotychczasowy internetowy głos RN-u czyli „Prosto z Mostu” trzyma z 4 posłami pozostającymi u Kukiza.

Techniczne sprawy związane z rozłamem w RN-ie są we wzajemnej wojnie propagandowej jedynie wątkiem pobocznym, choć zapewne mającym kluczowe znaczenie, bo czy ktoś jeszcze wierzy w ideowy kontekst wzajemnych oskarżeń? Jeśli jednak się nimi zająć to widać jak na dłoni, że były one jedynie narzędziem do politycznej gry, która miała na celu zapewnienie dostatniego życia kilku osobom przez cztery lata sejmowej kadencji, a jakby się udało to może i nawet nieco dłużej. Działacze RN-u pozostający w ugrupowaniu twierdzą bowiem, że Kukiz zawarł umowę z demoliberalną opozycją, ponieważ nie poparł kandydata PiS-u mającego wejść w skład Trybunału Konstytucyjnego. Dziwne to zaskoczenie, ponieważ Kukiz przez wiele lat był jednym z głównych celebrytów popierających Platformę Obywatelską, regularnie odwiedzał program Moniki Olejnik, a jeszcze w czerwcu 2013 r. występował na koncercie z okazji wejścia Chorwacji do Unii Europejskiej. Kwestia UE też jest dosyć ciekawa, ponieważ RN w kampanii do Parlamentu Europejskiego nie potrafił przedstawić swojego konkretnego stosunku do „Wspólnoty”, nie licząc rytualnych zapewnień o ochronie tożsamości narodowej i walce z gender, w czym przelicytował go Janusz Korwin-Mikke i odniósł niespodziewany sukces w tamtych wyborach. Czemu więc nagle po dwóch latach RN zdecydował się na konkretne postawienie sprawy? Poza tym Winnicki postanowił zabawić się w drugiego Marka Jurka i stać się główną twarzą walki o zaostrzenie prawa aborcyjnego, bo niepewny stosunek Kukiza do tej kluczowej dla życia narodowego sprawy nie spodobał się narodowym działaczom, jak zwykle zaangażowanym w rozwiązywanie podstawowych problemów tak rzekomo wielbionego przez nich narodu.

Paradoksalnie obecni liderzy RN-u przeszli właśnie na pozycje… Mariana Kowalskiego, który obecnie wylewa niemal codziennie swoje żale w internetowej audycji Pawła Chojeckiego, protestanckiego i wolnorynkowego sekciarza z Lubelszczyzny. Znany hodowca martwego chomika i posiadacz ściennej fototapety zastępującej domową biblioteczkę, występował w sierpniu ub.r. używając podobnych argumentów. Kowalski twierdził wówczas, że RN startując z list Kukiza zatraca swoją tożsamość i zwija organizacyjny sztandar, stąd nie zamierza on kontynuować działalności w ramach partii. Oczywiście tak naprawdę chodziło o brak pierwszego miejsca na liście dla Kowalskiego, ale i w obecnym konflikcie pojawiła się wzmianka o zbyt małym udziale RN-owców w obsadzie stanowisk klubu Kukiza. Narodowcy tłumaczą swoje żądania posiadanymi strukturami oraz wkładem w sukces wyborczy muzyka, co jest dosyć zabawne, jeśli przyjrzeć się aktywności RN-u w trakcie kampanii. Ograniczała się ona bowiem do internetowej aktywności na Facebook’owych profilach związanych z partią, natomiast Winnicki powiesił swoje bilbordy (bez zdradzania przynależności do RN-u) dopiero na parę dni przed ciszą wyborczą. Nietrudno również znaleźć przedwyborcze wywiady z jednym z rozłamowców, będącym obecnie również prezesem Młodzieży Wszechpolskiej, który pytany o swoją dotychczasową działalność polityczną nie wspominał o kierowaniu własną organizacją. Czy więc rzeczywiście to Kukiz, który zdobył 20 proc. poparcia w wyborach prezydenckich, zawdzięcza miejsca w parlamencie narodowcom, czy też z jakiegoś powodu w kampanii chowali oni swój szyld kojarzony z 0,5 proc. poparciem dla Kowalskiego w głosowaniu na głowę państwa?

To zapewne dopiero początek wiosennego narodowego programu kabaretowego, który po raz kolejny dowodzi, że boom na szeroko pojętą ideę narodową związany z Marszem Niepodległości został przetrawiony przez grupę cwaniaków widzących w polityce szansę na łatwy i wysoki zarobek bez zmagania się z codziennymi problemami zwykłych ludzi. Można więc znaleźć potwierdzenie tezy, iż człowiek jest z natury zły, stąd potrzebuje ograniczeń w postaci określonych norm oraz wpływu innych ludzi. Trudno jednak powstrzymać złą stronę człowieka, jeśli przedkłada się ideowość nad posłuszeństwo podrzędnym politykierom, używającym kajdan „dyscypliny” akurat wtedy, gdy mogą uzyskać dzięki temu swoje osobiste korzyści. Jak widać narodowcy w tym względzie muszą się jeszcze dużo nauczyć.

M.