Lockdown spowodowany pandemią koronawirusa doprowadził do zmniejszenia się liczby pozwoleń na pracę wydawanych Ukraińcom. W praktycznie każdym zawodzie spadło szczególnie zainteresowanie wykwalifikowanymi pracownikami. Zresztą i tak było ich dotąd niewielu, bo potrzebni są przede wszystkim imigranci gotowi wykonywać najprostsze prace.

Według danych Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej w pierwszej połowie bieżącego roku zmieniła się struktura pozwoleń na pracę dla Ukraińców. W stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku ogółem wydano o blisko 17 tys. pozwoleń mniej, co oznacza spadek o 11 proc. Ogółem przez pierwsze sześć miesięcy 2020 r. naszym wschodnim sąsiadom wydano łącznie 145 tys. takich dokumentów.

Spadek widoczny jest zwłaszcza w branży informatycznej. W niej wydano o blisko połowę mniej zezwoleń niż przed rokiem. Wśród specjalistów było to o 28 proc. mniej, , a rolników, robotników i rzemieślników o blisko jedną piątą mniej.

Jednocześnie w niektórych sektorach odnotowano znaczący wzrost. W przypadku lekarzy aż o 250 proc., zaś pielęgniarek o 80 proc. Liczby te mogą robić wrażenie, ale w rzeczywistości nie wyglądają one już tak imponująco. W pierwszym półroczu wydano bowiem pozwolenia odpowiednio dla 23 i 9 osób. Dodatkowo o 50 osób zwiększyła się liczba pozwoleń na pracę dla osób na stanowiskach kierowniczych.

Tym samym widać ewidentnie, że do Polski trafia przede wszystkim niewykwalifikowana siła robocza zza wschodniej granicy. Spośród wspomnianych 145 tys. pozwoleń tylko trzy promile dotyczyły bowiem pracowników wyższego szczebla. Przyznają to zresztą agencje zatrudnienia, których przedstawiciele twierdzą, że pracodawcom zależy właśnie na osobach wykonujących proste prace.

Bank Światowy wskazuje z kolei na duży transfer środków, zarabianych przez ukraińskich pracowników zatrudnionych poza granicami własnej ojczyzny. Tylko w zeszłym roku przekazali oni do swojego kraju blisko 15,8 mld dol. Kwota ta stanowi więc około 10,5 proc. PKB Ukrainy.

Na podstawie: biznes.interia.pl.