Działacze i sympatycy Hezbollahu dokonali dzisiaj ataku na miasteczko namiotowe, które w centrum Bejrutu rozstawili przeciwnicy obecnej władzy, od dwóch tygodni domagający się zmian polityczno-gospodarczych. Wcześniej przywódcy ugrupowania sugerowali, że organizatorzy demonstracji finansowani są przez zagraniczne ośrodki i rywalizujące ze sobą grupy polityczne.

Kilkaset osób związanych z Hezbollahem, uzbrojonych między innymi w kije, przeprowadziła wczoraj szturm na miasteczko namiotowe w centrum libańskiej stolicy. W wyniku ich działań spalonych zostało kilka namiotów, zaś eskalacji starć zapobiegła dopiero interwencja miejscowej policji. Wcześniej zwolennicy „Partii Boga” zaatakowali także blokadę największej arterii drogowej w Bejrucie.

Sekretarz Generalny Hezbollahu, Hassan Nasrallah, od kilku dni krytykuje uczestników antyrządowych protestów, które doprowadziły już do dymisji premiera Saada Haririego. Jego zdaniem manifestacje mogą być finansowane przez wrogie Libanowi siły, czyli inne mocarstwa i rywalizujące ze sobą ugrupowania. Jednocześnie Nasrallah wezwał wszystkich zwolenników swojego ugrupowania do odłączenia się od protestów, a także do likwidacji blokad drogowych.

W ubiegły piątek lider Hezbollahu wyraził również obawę, że antyrządowe manifestacje przeciwko obecnej klasie politycznej mogą mieć poważne konsekwencje. Przywołał w tym kontekście zakończoną w 1990 r. wojnę domową, która mogłaby rozgorzeć na nowo ku uciesze wrogów Libanu i ruchu oporu.

Antyrządowe protesty w Libanie trwają od dwóch tygodni. Skierowane są nie tylko przeciwko samemu premierowi Haririemu, ale całej libańskiej klasie politycznej. Uczestnicy demonstracji uważają, iż to właśnie ona odpowiada za katastrofalną sytuację gospodarczą Libanu. Jednocześnie Hezbollah przypomina, że rząd przyjął niedawno pakiet reform gospodarczych, dlatego partia zamierza kontrolować jego wdrażanie.

Na podstawie: presstv.com, naharnet.com.