Najgłośniejszym zdarzeniem z trzynastej soboty protestów „Żółtych kamizelek” była utrata czterech palców przez jednego z protestujących, rannego w wyniku wybuchu granatu hukowego rzucanego przez policjantów. Po raz kolejny we francuskiej stolicy i w innych miastach doszło bowiem do zamieszek, przy czym mainstream’owe media starają się eksponować podziały pojawiające się coraz częściej wewnątrz spontanicznego ruchu.

Wspomniany uczestnik manifestacji został ranny we francuskiej stolicy, kiedy wraz z tłumem próbował sforsować policyjną blokadę ustawioną wokół Zgromadzenia Narodowego. Wpierw w mediach pojawiły się przy tym informacje, iż stracił on całą dłoń, a nawet rękę. Zdaniem świadków tego zdarzenia, przyczyną utraty palców przez demonstranta był wybuch policyjnego granatu obezwładniającego z kulkami gumowymi.

Francuska policja po raz kolejny użyła zresztą środków przymusu bezpośredniego, aby rozpędzić uczestników protestu w centrum Paryża, chociaż już wcześniej była ona oskarżana o stosowanie niebezpiecznych środków do osiągnięcia swoich celów. „Żółte kamizelki” miały przy tym po raz kolejny walczyć z funkcjonariuszami, używając do tego kostki brukowej oraz podpalonych koszy na śmieci.

Czołowe francuskie media krytykujące oczywiście protesty, eksponowały tym razem kwestie podziałów wśród uczestników oddolnego ruchu protestu społecznego. Chodzi w tym kontekście głównie o start części „Żółtych kamizelek” w wyborach do Parlamentu Europejskiego, czy też o środki używane do powstrzymania szkodliwych reform prezydenta Emmanuela Macrona. Z tego powodu zwraca się uwagę na spadek liczby uczestników demonstracji.

Na podstawie: france24.com, lefigaro.fr.