Międzynarodowy Trybunał Karny do spraw byłej Jugosławii skazał Vojislava Šešelja na dziesięć lat więzienia, ponieważ w 1992 roku miał dopuścić się on prześladowań na mniejszości chorwackiej w regionie Wojwodiny. Lider serbskich nacjonalistów nie trafi jednak do więzienia, bo od 2003 do 2014 roku przebywał on w areszcie w Hadze, zaś on sam twierdzi, że odwoła się od wyroku i jest dumny z dokonań o jakie był oskarżany. 

Według sędziów Trybunału w Hadze, Šešelj w 1992 roku jako parlamentarzysta i przewodniczący Serbskiej Partii Radykalnej (SRS) przybył do wsi Hrtkovci w regionie Wojwodina na terenie północnej Serbii, gdzie miał podżegać do prześladowania zamieszkującej te tereny mniejszości chorwackiej. Międzynarodowa instytucja uważa, że retoryka lidera nacjonalistów doprowadziła do przeprowadzenia czystek etnicznych w tym regionie i w sąsiedniej Chorwacji. 

Šešelj nie odbędzie jednak kary, bo na jej poczet zaliczono okres, jaki spędzi on od 2003 do 2014 roku w areszcie w Holandii, skąd trafił do Serbii na leczenie i włączył się ponownie do życia politycznego kraju. Jednocześnie oddalono apelację do wcześniejszego uniewinnienia lidera nacjonalistów, który zdaniem śledczych bezpośrednio nie odpowiada z kolei za rzekome zbrodnie dokonane przez Serbów w Bośni i Hercegowinie, ponieważ od jego przemówień do tych wydarzeń upłynęło zbyt dużo czasu. 

Przewodniczący SRS komentując wyrok Trybunału zapowiedział, iż wystąpi o jego rewizję, a w tym celu gotów jest na ponowny proces w sprawie zarzucanych mu czynów. Šešelj nie ukrywa przy tym, że jest dumny ze swojej działalności w trakcie wojny w byłej Jugosławii, ponieważ Chorwaci z terenów Wojwodiny mieli później zająć domy Serbów wypędzonych ze znajdującego się obecnie w Chorwacji terytorium Krajiny. 

Na podstawie: novosti.rs, balkaninsight.com.