Krzyk lewactwa, demoliberałów i różnych „prawicowych” gnid, który spowodowało ponowne pojawienie pewnych flag, banerów, czy haseł na Marszu Niepodległości, traktuje jako coś zupełnie normalnego – ci ludzie od zawsze byli i będą naszymi ideologicznymi wrogami, nasze idee zawsze stały w kontrze do ich chorych wizji świata bez wartości, bez świętości.

Normalnym jest dla mnie również, że w samym środowisku jest wiele podziałów, kłótni czy dyskusji – to rzecz normalna, pokazująca jedynie szczerość naszych poglądów, pokazująca że interesuje nas przebudowa świata, a nie jego pudrowanie. Natomiast to co dzieje się w ostatnich dniach uważam za odrażające i zwyczajnie przykre. Tam pal licho te banery, hasła, czy cały Czarny Blok, ale samo to co dzieje się wokół wypowiedzi kolegi Mateusza. Czy polski ruch narodowy zwariował? Czy naprawdę to ohydne zlewaczenie, te marksistowskie zasady aż tak zadomowiły się na naszym podwórku?

Bo poważnie – co tak strasznego powiedział, że spadło na niego tyle chamstwa i tyle błota? Czy powiedział, że kolorowi są gorsi? Czy powiedział, że biali są lepsi? Czy stwierdził, że w Polsce mogą mieszkać/przebywać wyłącznie biali, bądź wyłącznie Polacy?

Nie, kolega Mateusz powiedział jedynie, że w czasach mieszania sie narodów i kultur, w czasach multikulturalizmu czynnik etniczny/rasowy jest ważny. Że nie można oderwać etnosu od pojęcia narodu. Dodał, ze nikt tu nie jest lepszy, a nawet że ktoś nie będący Polakiem, może być świetnym obywatelem Polski.

W jakim kraju, w jakim świecie żyjemy jeśli takie stwierdzenia są „oburzające”? Przecież to zwyczajna normalność, naturalny porządek świata. Dodatkowo czasy w których żyjemy, w których zamachowcy są „Francuzami”, „Belgami”, czy „Anglikami”, w czasach w których poczciwa myszka Pip urodzona w stajni jest koniem, w zasadzie wymuszają na nas przyjęcie pewnej postawy – albo uznajemy naszą krew za wartość albo idąc np za Terlikowskim mówimy, że „nieważne czy Europa będzie biała czy brązowa”. Nie żyjemy w pierwszej połowie XX wieku, gdzie związek mieszany był w Europie ciekawym wyjątkiem – gdzie nie miało to aż takiego znaczenia, bo cała Europa była biała, Europa była centrum świata i nasza kultura była rozsyłana na wszystkie strony. Żyjemy w czasach, w których najbardziej zróżnicowana rasa jest jednocześnie najmniej liczną, żyjemy w czasach, w których zdjęcie polskiego metra robi na zachodzie furorę tylko dlatego, że widać samych białych ludzi, żyjemy wreszcie w czasach, w których na zachodzie normą jest „kolorowanie” historii – czarny Cezar, brązowi Normanowie, islamscy Wikingowie itd.

Podkreślanie naszego przywiązania do piękna naszej rasy, jest dziś nie tylko pożytecznym dodatkiem, nie tylko „fanaberią” – jest w zasadzie najgłębszym fundamentem całej obrony naszej tożsamości. Jeśli to runie, to za chwile padają kolejne bariery – nie ma potrzeby spekulacji, wystarczy naprawdę spojrzeć na Zachód. Jak to mówi slogan zachodnich separatystów „Afryka dla Afrykanów, Azja dla Azjatów, białe kraje dla… wszystkich?”

Dlatego uważam, że słowa kolegi Mateusza były nie tylko dobre – były niezbędne. I nie tylko były, ale są i z każdym dniem będą się stawały coraz bardziej niezbędne. Naszą tożsamość chcą niszczyć nie tylko wykolczykowane feministki z zielonymi włosami, ale również ci wszyscy fałszywi przyjaciele, fałszywi „towarzysze”, którzy nawet nieświadomie przyjmując ich myślenie, nazywają nas potem „zdrajcami idei”/”rasistami” etc.

Chciałbym napisać, że kolega Mateusz ma moje pełne poparcie, pod jego słowami podpisuję się w stu procentach i żadne ataki, żadne nieczyste zagrywki, żadne oświadczenia, czy represje którymi mógłby zostać dotknięty tego nie zmienią. I uważam, że każdy intelektualnie szczery człowiek również powinien stać #MuremZaPławskim.

Aktywista Szturmowców