Amerykański prezydent Donald Trump odwiedził Koreę Południową i w trakcie swojej wizyty w Seulu przestrzegał Koreę Północną przed eskalacją napięcia na Półwyspie Koreańskim. Tymczasem na ulicach południowokoreańskiej stolicy pojawiły się manifestacje zwolenników i przeciwników polityki Stanów Zjednoczonych, a krytycy Trumpa to właśnie jego obarczyli winą za destabilizację sytuacji w tej części Azji, aby władze Korei Południowej zakupiły więcej amerykańskiej broni.

Trump przybył do Seulu we wtorek i na początku swojej wizyty spotkał się z południowokoreańskim prezydentem, Moon Jae-in. Bardziej niż dyplomatyczne grzeczności uwagę mediów przykuły buńczuczne zapowiedzi amerykańskiego prezydenta, który oczywiście groził władzom Korei Północnej. Trump zapowiedział więc już wczoraj, że jego kraj gotów jest użyć siły w obronie swoich sojuszników, a ponadto wezwał Chiny, Rosję i inne kraje do zwiększenia nacisków na Pjongjang, aby ten zakończył prace nad programem nuklearnym i balistycznym.

Dzisiaj amerykański przywódca przemawiał natomiast w południowokoreańskim Zgromadzeniu Narodowym, gdzie popisał się głównie swoją niewielką wiedzą na temat obecnej sytuacji Korei Północnej, czyli tym samym twierdził, iż w kraju tym tysiące ludzi umiera z głodu, a ponadto pod rządami Kim Dzong Una „jest ponuro”. Jednocześnie Trump zapowiedział, że nie pozwoli na groźby zniszczenia amerykańskich miast, dlatego Pjongjang w swojej polityce nie powinien lekceważyć Waszyngtonu.

Wizycie Trumpa towarzyszyły protesty jego zwolenników i przeciwników. Krytycy amerykańskiego prezydenta podkreślają, że to właśnie on jest odpowiedzialny za eskalację napięć na Półwyspie Koreańskim, ponieważ chce wymusić na południowokoreańskich władzach zakup większej ilości broni produkowanej przez koncerny działające w Stanach Zjednoczonych. Ponadto Waszyngton jest oskarżany o wymuszanie na Seulu podpisania nowej umowy o wolnym handlu, która jest korzystna głównie dla niego.

Zwłaszcza młodzi Koreańczycy są zaniepokojeni wojenną retoryką Trumpa, ponieważ pierwszą ofiarą ewentualnego konfliktu pomiędzy Koreą Północną i Stanami Zjednoczonymi będzie właśnie Korea Południowa, na którą skierowana jest większość wojskowego potencjału jej sąsiadów z północy. Nieco inaczej jest w przypadku starszego pokolenia, które uważa wręcz, że liberalny prezydent Moon Jae-in jest zdecydowanie zbyt miękki wobec swojego północnokoreańskiego odpowiednika, Kim Dzong Una.

Trump przed trzema dniami rozpoczął zaplanowaną na trzynaście dni wizytę w Azji. Pierwsze dwie doby spędził więc w Japonii, wczoraj i dziś gości w Korei Południowej, natomiast kolejnymi miejscami jego odwiedzin będą Chiny, Wietnam oraz Filipiny. W tym ostatnim kraju trwają już protesty przeciwników jego wizyty, którzy palili portrety amerykańskiego prezydenta w Manili.

Na podstawie: koreatimes.co.kr, abcnews.go.com.

Zobacz również:

Korea Południowa: Protesty przeciwko amerykańskim instalacjom