Filipińskie władze wprowadziły stan wyjątkowy w południowej części kraju, gdzie wybuchła rebelia islamskich ekstremistów przysięgających wierność Państwu Islamskiemu. Prezydent Rodrigo Duterte poprosił jednocześnie Rosję o dostarczenie mu nowoczesnego sprzętu, zaś walki z rebeliantami pochłonęły życie kilkudziesięciu osób i spowodowały przesiedlenie z regionu konfliktu blisko 140 tysięcy osób.

Walki z radykalnymi islamistami na wyspie Mindanao trwają już od kilkudziesięciu lat, natomiast wszelkie rozmowy pokojowe nie zmieniają sytuacji w południowej części Filipin. Kolejne krwawe starcia rozpoczęły się w tym tygodniu, po tym jak rebelianci zajęli centrum miasta Marawi. Ugrupowanie Abu Sajaf, które przysięgało wierność Państwu Islamskiemu, nie tylko przejęło kontrole nad miejscowością, ale dodatkowo porwało kilkanaście osób znajdujących się w miejscowej katolickiej katedrze.

We wtorek filipińskie wojsko zaatakowało pozycje islamistów w centrum Marawi, zaś do czwartku w wyniku konfliktu zginęło prawie 40 osób, a kolejnych 140 tys. zostało przesiedlonych. Filipiński prezydent Rodrigo Duterte ogłosił jednocześnie wprowadzenie stanu wyjątkowego na południu kraju i poprosił Federację Rosyjską o przysłanie nowoczesnego sprzętu wojskowego. Duterte rozmawiał w tej sprawie z Władimirem Putinem, który wyraził nadzieję, że konflikt zostanie rozwiązany z jak najmniejszą liczbą ofiar.

Jednocześnie grupa islamskich prawników zapowiedziała podjęcie wszelkich kroków prawnych, aby znieść stan wyjątkowy wprowadzony przez władze w Manili, ponieważ ich zdaniem podobne rozwiązania jedynie napędzają zwolenników terrorystom. Dodatkowo przeciwnicy Duterte twierdzą, iż dotychczas wprowadzanie stanu nadzwyczajnego doprowadzało do dziesiątków tysięcy przypadków łamania praw człowieka.

Na podstawie: cnn.com, newsinfo.inquirer.net, tvp.info.