Trudno nie zauważyć, że od czasu kolejnej rewolucji na kijowskim Majdanie minęły blisko trzy lata, a sytuacja ekonomiczna kraju staje się coraz gorsza. Jednocześnie Ukraińcy nie mogą doczekać się też innych reform, zaś państwo stało się po prostu dojną krową dla oligarchów z bardziej prozachodniego rozdania. Książkę Zbigniewa Parafianowicza i Michała Potockiego można więc uznać za głos zawiedzionych rządami Petra Poroszenki i postmajdanowej elity politycznej.

Autorzy „Kryształowego fortepianu. Zdrad i zwycięstw Petra Poroszenki” są dziennikarzami „Dziennika Gazety Prawnej”, stąd tak jak przytłaczająca większość medialnego mainstreamu opowiadali się za obaleniem prezydenta Wiktora Janukowycza i zmianie władzy na nastawioną na integrację ze strukturami zachodnimi. Zarówno polscy żurnaliści, jak i duża część ukraińskiego społeczeństwa, pokładali nadzieję w nowym prezydencie Petrze Poroszence i ugrupowaniom dążącym do zmiany polityki prowadzonej przez Partię Regionów. Trzy lata po krwawych starciach na Majdanie z tych oczekiwań nie zostało niemal nic, a ukraińskie społeczeństwo zdaje się już być zmęczone uzasadnianiem wszystkich szkodliwych działań władzy trwającym wciąż konfliktem we wschodniej części kraju. Zawiedzeni pomajdanową rzeczywistością na Ukrainie są więc zarówno liberałowie walczący o przejrzystość systemu władzy i ukrócenie korupcji, jak i przelewający krew na Placu Niepodległości nacjonaliści, którzy w wyborach parlamentarnych uzyskali poparcie bardzo mierne w stosunku do ich poświęcenia.

Okładka książki i jej tytuł wskazują, iż jest ona w całości poświęcona prezydentowi Ukrainy, ale jest on zaledwie osią wokół której toczy się opowieść o uwarunkowaniach politycznych, gospodarczych i korupcyjnych naszego wschodniego sąsiada. O Poroszence jest więc bardzo dużo na początku „Kryształowego fortepianu”, ale później staje się on tylko tłem dla dość solidnej porcji informacji na temat ukraińskiej rzeczywistości. Najciekawszymi elementami opisanej biografii Poroszenki są informacje o machlojkach jego ojca zarówno z czasów komunistycznych, jak i lat dziewięćdziesiątych, a także opisanie niezwykle mało znanego faktu zaangażowania obecnego ukraińskiego prezydenta w powstanie Partii Regionów. Poroszenko miał zaczynać swoją polityczną karierę w prorosyjskiej Partii Ludowo-Demokratycznej, aby następnie brać udział w przekształceniu jej w regionałach, obecnie tak znienawidzonych z powodu bycia zapleczem władzy Janukowycza. Co ciekawe, Poroszenko należał do ludowych demokratów wraz z Wiktorem Juszczenką, który wygrał wyścig o najwyższy urząd w państwie po „Pomarańczowej rewolucji” z 2004 roku. Juszczenko zaczynał więc od potępiania akcji „Ukraina bez Kuczmy”, aby ostatecznie stanąć na czele rewolucji. Poroszenko w Partii Regionów był natomiast dużo krócej, ale podobnie jak Juszczenko jest już symbolem zaniedbań i zwykłego oszustwa wobec ukraińskiego społeczeństwa.

Następstwa Euromajdanu są bowiem bardzo negatywne, o czym nie trzeba chyba nikogo przekonywać – wszakże każdy może obserwować rosnącą liczbę ukraińskich imigrantów przyjeżdżających do Polski w celu znalezienia zatrudnienia. Ukraina nie tylko „cieszy się” złą kondycją swojej gospodarki, ale również straciła Krym, musi od trzech lat walczyć z powstańcami w Donbasie, a poza tym jest trawiona przez korupcję w niespotykanej dotąd skali. Według autorów książki, nawet jeśli Poroszenko rzeczywiście chce integrować się z Zachodem i skończyć z łapówkarstwem, to właściwie niewiele może zrobić z powodu rozbudowanej sieci oligarchicznych układów, a także przez dosyć swobodne podejście niektórych regionów nawet zachodniej Ukrainy w realizacji poleceń władz centralnych. Ta sieć powiązań, a także fasadowy charakter ukraińskich partii politycznych jest bardzo dobrze opisany, a czasem wręcz można odnieść wrażenie, iż autorzy za bardzo zapętlili się w szczegółach meandrów ukraińskiej polityki. Dzięki temu jednak można zapoznać się z dokładną analizą stanu Ukrainy i jej perspektyw, bez propagandowego podejścia mediów do tej kwestii.

W książce pojawiają się wątki dotyczące ukraińskiego nacjonalizmu, który nie jest jednak nazywany ani banderyzmem ani nazizmem. Zasadniczo krytyce poddany jest przede wszystkim Prawy Sektor, który według wypowiedzi wielu rozmówców Parafianowicza i Potockiego w pewnym momencie stał się czystą franczyzą, stąd trudno było kontrolować niektóre jego struktury. A wśród osób posługujących się brandem Prawego Sektora naroiło się przede wszystkim od osób chcących zarobić na trwającym po Euromajdanie zamieszaniu, bądź też od osób uchylających się od służby wojskowej. Sam temat Stepana Bandery poruszany jest w kontekście polityki samego Poroszenki oraz polskiego spojrzenia na tą sprawę. Zdaniem autorów „Kryształowego fortepianu” ukraiński prezydent de facto nie interesuje się historią, a próby upamiętnienia Bandery są efektem głównie podszeptów ze strony jego doradców. Ostatnie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego wskazują dobitnie, że obecna władza nie zamierza być bezkrytyczna wobec Ukrainy, ale zdaniem dziennikarzy „Dziennika Gazety Prawnej” już od wielu miesięcy Warszawa nie spełnia wszystkich oczekiwań Kijowa. Polska pojawia się też w książce głównie w kontekście byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, którego wypowiedzi są niezwykle często cytowane.

Publikację warto więc polecić przede wszystkim osobom bardzo zainteresowanym ukraińską polityką, bądź po prostu sytuacją międzynarodową. „Kryształowy fortepian” nie spodoba się natomiast czytelnikom zainteresowanym jedynie ogólnym zarysem sieci powiązań pomiędzy oligarchami i politykami w kraju naszych wschodnich sąsiadów, bowiem książka zawiera wiele naprawdę szczegółowych informacji.