wspolnotowosc-a-awangardaJeśli w szeroko pojętym ruchu nacjonalistycznym ktoś zajmuje się w ogóle kwestiami gospodarczymi, na ogół albo nie ma w tej sprawie dokładnie wyrobionych poglądów, albo wierzy w wolnorynkową ortodoksję promowaną przez środowiska konserwatywno-liberalne. Aż dziw bierze, że niewiele osób czerpie z założeń spółdzielczości i kooperatyzmu, które wpisują się we wspólnotową logikę idei nacjonalistycznej, a ich założenia przedstawione są w wyborze pism zatytułowanym „Kooperatyzm, spółdzielczość, demokracja”.

Wątki gospodarcze nie są nawet specjalnie eksponowane przez osoby czerpiące swoje inspiracje z przedwojennych tradycji różnych nurtów idei narodowej. Zainteresowanie tymi zagadnieniami ogranicza się do przewertowania skromnych rozdziałów w książkach poświęconych narodowemu radykalizmowi, albo w najlepszym wypadku do zapoznania się z kilkoma cytatami z klasyków narodowej myśli wolnorynkowej, choć należy zaznaczyć, że czerpanie wiedzy z wynurzeń Janusza Korwin-Mikkego i jego zwolenników na temat chociażby Romana Rybarskiego nie jest najlepszym pomysłem. Jeszcze trudniej znaleźć nacjonalistów, którzy poza zgłębieniem różnych nurtów narodowej myśli gospodarczej, zainteresowaliby się innymi rozwiązaniami, choć wpisywałoby się to w nieortodoksyjne podejście do ekonomii cechujące przez lata polski nacjonalizm.

Tymczasem ważną inspiracją powinien być wybór pism zatytułowany „Kooperatyzm, spółdzielczość, demokracja”, który w ubiegłym roku ukazał się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Dotyczy on wypaczonych przez PRL i zapomnianych w III RP idei spółdzielczości i kooperatyzmu, które w wersji praktycznej były popularne w okresie międzywojennym, a nade wszystko w trakcie zaborów. Historię idei kooperatyzmu oraz praktykę spółdzielczości w Polsce przedstawiają więc na początku autorzy zbioru: Bartłomiej Błesznowski i redaktor naczelny „Nowego Obywatela” Remigiusz Okraska. Ten pierwszy wskazuje na źródła kooperatyzmu w założeniach socjalizmu utopijnego, zakładającego współpracę społeczeństwa w celu wykrzesania z tworzących go jednostek ich najlepszych cech, które przełożą się na dobro wspólne. Drugi z redaktorów książki omawia natomiast historię ruchu spółdzielczego w Polsce, przedstawiając nie tylko dane dotyczące liczby spółdzielni, lecz wskazując także na rozwój samej myśli spółdzielczej.

Właściwa część książki jest już natomiast wyborem najważniejszych artykułów i wystąpień polskich zwolenników spółdzielczości i kooperatyzmu, którzy krzewili swoje idee w okresie przed II Wojną Światową. Sam dobór autorów wybranych pism (od ludowca Stanisława Thugutta, przez liberalnego endeka Ewarda Taylorra, po marksistę Ludwika Krzywickiego) wskazuje na to, jak ważną częścią życia społeczno-ekonomicznego była spółdzielczość w przedwojennej Polsce. Mimo, że w książce można przeczytać prace osób często znajdujących się po odległych od siebie stronach politycznego sporu, łączy ich rozumienie spółdzielczości i kooperacji jako środka mającego podnieść świadomość społeczną i byt materialny najbiedniejszych. W zbiorze znajdziemy więc artykuły dotyczące samej idei spółdzielczości (nie da się jej zrozumieć bez zapoznania z flagowym tekstem Edwarda Abramowskiego „Idee społeczne kooperatyzmu), kooperatyzmu, roli kobiet w ruchu spółdzielczym, a także poszczególnych nurtów spółdzielczości związanych z konkretnymi grupami zawodowymi (spożywcy, robotnicy, rolnicy) i zagadnieniami społecznymi (budownictwo mieszkaniowe).

Nacjonaliści powinni być zainteresowani spółdzielczością i kooperacją zwłaszcza z powodu ich wspólnotowego charakteru, zakładającego współpracę pomiędzy członkami społeczeństwa w celu wypracowania dobra wspólnego. Trudno nie zauważyć, że idee promowane w „Kooperatyzmie, spółdzielczości, demokracji” mają też na celu wyeliminowanie antagonizmów klasowych, będących de facto jednym z największych mankamentów kapitalizmu od jego zarania. Słynny argument dotyczący „roszczeniowości” pracowników domagających się zaległej wypłaty lub podwyżki, sprowadzający się do słynnego już hasła „załóż firmę”, nie ma więc racji bytu jeśli podmiot gospodarczy zostanie założony przez grupę osób, które mają zbyt małą ilość własnego kapitału, aby móc w pojedynkę założyć własne przedsiębiorstwo. Oczywiście każdy musi wnieść swój wkład w spółdzielnie, w postaci własnej pracy, zaangażowania oraz dóbr jakie wytwarza, lub jest w stanie wytworzyć przy wsparciu innych. To przekłada się więc na większą troskę każdego o los spółdzielni, bowiem każdy ma wpływ na kierunek jaki ona obierze.

Nieco na marginesie recenzji książki warto rozwiać wątpliwości wokół idei spółdzielczości, które mogą pojawić się choćby po obserwacji postkomunistycznych struktur spółdzielni mieszkaniowych albo działkowych. Nieprzypadkowo jednak omawiany wybór pism nie zawiera publikacji z czasów PRL-u, tworzącego spółdzielnie i kooperatywy odgórnie, zgodnie z wytycznymi partyjnymi. Ideolodzy spółdzielczości podkreślali bowiem, że zrzeszenia powinny mieć charakter dobrowolny, a państwo nie powinno ingerować w samo życie spółdzielni. To założenie miało dwie podstawowe przyczyny. Po pierwsze, ten nurt polskiej myśli polityczno-gospodarczej powstał przed odzyskaniem niepodległości, gdy zaborcy z podejrzliwością patrzyli na wszelkie próby zrzeszania się Polaków. Po drugie, ideolodzy spółdzielczości i kooperatyzmu wychodzili z założenia, że bez społecznego zaangażowania niemożliwe jest stworzenie ustroju gospodarczego korzystnego dla szerokich mas.

Jeśli chcemy, aby współczesny polski nacjonalizm wyszedł poza neoliberalny program sporządzony dawno przez korwinistów i Centrum Adama Smitha, lub zajmował się czymś więcej niż antykomunistycznym muzealnictwem, sięgajmy po podobne publikacje.

M.

BB